W czwartek 16 marca Sąd Okręgowy w Gdańsku ogłosił wyrok w sprawie zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Przypomnijmy, że prezydent Adamowicz został zaatakowany nożem 13 stycznia 2019 roku podczas swojego wystąpienia na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. Lekarzom niestety nie udało się go uratować. Prezydent Gdańska zmarł następnego dnia w szpitalu. Sprawcą był Stefan Wilmont, który został uznany za winnego zarzucanych mu czynów.
"Dzisiejszy wyrok jest zgodny z tym, o co wnioskowała prokuratura w mowach końcowych. Jest bardzo surowy. Pewnie zamyka jakiś etap, choć mam tu jedno poważne zastrzeżenie" – powiedziała Onetowi Aleksandra Dulkiewicz, która przez lata współpracowała z Pawłem Adamowiczem. Była jego zastępczynią w gdańskim Ratuszu.
Dulkiewicz: To nadal narzędzie walki politycznej
"Ja wielokrotnie od śmierci pana prezydenta mówiłam, że cztery lata temu, po tej tragedii miałam nadzieję, że zostaną z niej wyciągnięte jakieś wnioski w związku z brutalizacją życia publicznego. Dziś mogę powiedzieć wprost: niestety, jest jeszcze gorzej Pogarda wobec innego człowieka, nakręcanie złych emocji prowadzące często do tragedii nadal trwa, nadal ma się dobrze, i nadal jest używane jako narzędzie walki politycznej. Przykładem może być choćby sprawa tragicznej śmierci syna pani posłanki Magdaleny Filiks" – ocenia prezydent Gdańsk.
Dulkiewicz wskazała, że "nie chce tu mówić o sobie i o tym, czego ja doświadczam". "Ale wielokrotnie jest tak, że kiedy trwa nagonka — głównie w mediach finansowanych ze środków Skarbu Państwa, czyli z pieniędzy nas wszystkich, podatników — to kierowane wobec osób publicznych groźby zdecydowanie się nasilają" – wskazała polityk.
Czytaj też:
"Gdyby nie to, Paweł Adamowicz mógłby przeżyć". Mocny wpis Ziemkiewicza