Encyklopedia antykultury czy antykatechizm?
  • Tomasz RowińskiAutor:Tomasz Rowiński

Encyklopedia antykultury czy antykatechizm?

Dodano: 
Pomnik Karola Marksa i Fryderyka Engelsa
Pomnik Karola Marksa i Fryderyka Engelsa Źródło: Pixabay
Autorzy „Encyklopedii Antykultury” postawili sobie szalenie ambitne zadanie. Po pierwsze, uznali, że trzeba i można pokazać wspólny mianownik stojący za wieloma zjawiskami i zmianami kulturowymi, które z niepokojem współcześnie obserwujemy. Po drugie – niejako kwestionując istniejące i rozwijane podejścia akademickie – podjęli próbę nowego odczytania ideologii neomarksistowskiej.
Jakub Zgierski i jego współpracownicy – Zgierski jest redaktorem „Encyklopedii..”. – wpadli na pomysł książki z jednej strony, jeśli chodzi o zawartość merytoryczną, trudnej do stworzenia, a z drugiej w zamyśle i formie bardzo pociągającej. Gdybym otrzymał ten tom bez okładki i stron redakcyjnych, mógłbym zatytułować go nie tyle encyklopedią antykultury, ile jej antykatechizmem. Oczywiście katechizmem w starym stylu, w którym najpierw stawia się konkretne kwestie w postaci pytań, by potem w zwięzłym, a także wyczerpującym stylu na nie odpowiedzieć. Nie znajdziemy zatem w książce wydanej nakładem Fundacji Cor Dei alfabetycznego układu haseł, ale raczej rozwijającą się komnatową czy też szkatułkową narrację, w której każde pytanie jest kluczem pozwalającym przejść do kolejnego pomieszczenia.

Trzeba powiedzieć, że autorzy „Encyklopedii Antykultury” ten format literacki wykorzystali znakomicie. Odpowiedzi na pytania, które znajdujemy w książce, jak sądzę, chciałby poznać prawie każdy, dlatego też trzeba uznać „katechizmową” formułę jako zachęcającą, by książkę czytać w sposób ciągły lub – jeśli ktoś woli – na wyrywki. Całość encyklopedii została podzielona na ok. 60 krótkich rozdziałów naświetlających konkretne problemy. Dzięki temu, że poszczególne rozdziały korespondują ze sobą, otrzymujemy do ręki spójny pejzaż współczesnej mentalności przenikniętej zgubnym dziedzictwem myśli Karola Marksa. Czy musimy się ze wszystkim, co w tym obszernym tomie napisano, zgadzać? Z pewnością nie. W nieunikniony sposób pojawiają się w książce publicystyczne skróty i kwestie dyskusyjne. Jeśli jednak „Encyklopedia..”. powoduje intelektualny ferment, to należałoby zapisać jej to na plus. Zapewne krytycy zaprezentowanego ujęcia tematu powiedzieliby, że książka prezentuje nie tyle jakiś rodzaj neomarksistowskiej mentalności, ile prawicowe lęki. Jednak tego rodzaju zarzut tym bardziej warto zweryfikować.

Warto zapytać, czy autorzy „Encyklopedii Antykultury” nie mają jednak w wielu sprawach racji, a kwestionowanie przez lewicę wyłożonej przez nich ideowej charakterystyki otaczającej nas rzeczywistości nie jest po prostu celowym tworzeniem mgły wokół wojny kulturowej. Bez wątpienia podważanie prostego faktu, że – jak powiedział Richard Weaver – „idee mają konsekwencje”, jest kłamstwem, a Zgierski ze swoimi współpracownikami to kłamstwo demaskują.

Cały artykuł dostępny jest w 20/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także