DoRzeczy.pl: Kamil Stoch pokazał wielką klasę, wygrywając oba konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Czy zawody w Innsbrucku i Bischoshofen są dla niego już tylko formalnością?
Wojciech Fortuna: Myślę, że tak. Stoch to doświadczony zawodnik, będący w świetnej formie. Obie austriackie skocznie zna jak własną kieszeń. Chciałbym, żeby udało mu się wygrać wszystkie cztery konkursy z cyklu, tak jak uczynił to prawie dwadzieścia lat temu Niemiec Sven Hannawald.
À propos Niemców – Richard Freitag traci w klasyfikacji do Stocha niewiele ponad dziesięć punktów. Czy Niemiec stanowi jedyne poważne zagrożenie dla lidera turnieju?
Eksperci przewidywali, że faworytem będzie Stefan Kraft. Tak się złożyło, że Austriak wypadł z gry i nie ma już szans nawet na podium. Freitag jest bardzo niebezpieczny, jak cała niemiecka drużyna, która na pewno zaprezentuje się jeszcze lepiej podczas zimowych igrzysk w Korei.
Trzecim skoczkiem w klasyfikacji cyklu jest Dawid Kubacki, któremu w Garmisch-Partenkirchen nie poszło już tak dobrze, jak w Oberstdorfie. Czy mimo tego, może poważnie myśleć o miejscu na podium całego turnieju?
W ostatnim konkursie nie miał zbyt dużo szczęścia, dostając wiatr z tyłu. Nie jest to tak doświadczony zawodnik, jak Stoch, który w takich warunkach dałby sobie radę. Kubackiemu będzie trudno o pierwszą trójkę, bo świetnie radził sobie latem, ale obecnie nie osiągnął jeszcze apogeum formy. Przewidywałem, że w tym sezonie nastąpi jego pięć minut, ale jak z czasem właściwie się rozkręci, to stać go nawet na tytuł mistrza olimpijskiego.
To odważna teza, tak jak decyzja Stefana Horngachera o włączeniu Tomasza Pilcha do kadry. W Innsbrucku 17-latka czeka debiut w poważniejszym turnieju niż Puchar Kontynentalny, gdzie dobrze sobie radzi. Czy nadmierne oczekiwania i patrzenie na niego przez pryzmat bycia siostrzeńcem Adama Małysza, może negatywnie wpłynąć na karierę zawodnika?
Nie wiem, kto walczył o to, żeby tak szybko móc go zniszczyć. To bardzo dobry skoczek, ale najbliższe dni mogą być dla niego rozczarowujące. Wystarczy obniżyć belkę, żeby się nie odnalazł. Z drugiej strony, Gregor Schlierenzauer miał siedemnaście lat, jak zaczął wygrywać, pięknie zaczynając swoją nadal trwającą karierę. Dobrze byłoby mieć kolejnego mocnego kandydata do naszej drużyny olimpijskiej.
Reszta naszej kadry w obu konkursach nie zajęła miejsc odpowiednich do swoich możliwości, nie licząc piątej lokaty Stefana Huli w Oberstdorfie. Co może oznaczać obecna forma Macieja Kota lub Piotra Żyły w kontekście reszty sezonu?
Dobre wyniki zaczynają się od jednego udanego skoku – powinniśmy o tym pamiętać w kontekście obu skoczków. Kot przed olimpiadą na pewno jeszcze osiągnie właściwą dyspozycję. Prawie rok temu wygrał w Pjongczangu próbę przedolimpijską. Nie można go skreślać, w pewnym momencie może tak odpalić, że zaskoczy tym niejednych. Żyła potrafi daleko latać na dużych skoczniach – zbliżające się mistrzostwa w lotach mogą być dla niego lepsze, niż wielu się wydaje.
Po Turnieju Czterech Skoczni kibiców czekają dalekie loty zwieńczone mistrzostwami świata. Dwa lata temu w austriackim Bad Mittendorf Polacy spisali się fatalnie, a Kamil Stoch nie zakwalifikował się nawet do drugiej serii konkursu. Na co tym razem stać naszych zawodników?
Jeden z ekspertów Telewizji Polskiej w zeszłym roku powiedział, że Polacy nie mają wówczas szans w lotach. Odpowiedzią na te słowa było trzykrotne pobicie rekordów kraju. Nasi skoczkowie to lotnicy, dodatkowo Stoch jest w świetnej formie, choć nie chciałbym go już obwieszać medalami. Zarówno w Turnieju Czterech Skoczni, jak i mistrzostwach świata w lotach oraz na igrzyskach, wiele może zależeć od warunków atmosferycznych i przeliczników. Nie mam nic przeciwko, by na igrzyskach w Pjongczangu na podium stanęło trzech Polaków – tak jak 45 lat temu, udało się to trzem Japończykom na pamiętnych igrzyskach w Sapporo.
Dominik Owczarek
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.