Kto obliczy, ilu euro Jean-Claude Juncker pozbawił każdego z nas do końca grudnia 2014 r.? Do końca grudnia 2014 r., bo przecież luksemburski system Junckera działa w najlepsze, tzn. w najlepsze dla Luksemburczyków, a dla nas, nie-Luksemburczyków – jak najbardziej – w najgorsze. Zatem: ile pieniędzy do tej pory Juncker wyciągnął z kieszeni każdemu Polakowi, Niemcowi, Francuzowi, Czechowi, Łotyszowi itd.? Kwoty te są różne, bo każde państwo zostało przez Luksemburczyków naciągnięte na różne sumy.
Niezależnie od tego, ile pieniędzy stracił statystyczny polski podatnik, pewne jest, że na czele Unii Europejskiej stoi człowiek, który miał swój walny udział w wykiwaniu każdego płacącego podatki obywatela każdego z państw należących do UE. Każdy z nas, płacących podatki, od wielu lat ponosi koszty niecnych praktyk, których Jean-Claude Juncker, obecny przewodniczący Komisji Europejskiej, dopuścił się jako szef rządu Luksemburga, na którego czele stał przez niemal dwie dekady.
Wskutek tych działań, ujawnionych przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych, setki firm właśnie do Luksemburga uciekły przed uiszczaniem podatków w pozostałych krajach UE. Skoro tam mogły płacić często dosłownie mikroskopijne, specjalnie dla nich skrojone podateczki, które oferowała im ekipa Junckera, dlaczego miałyby płacić wyższe w innych krajach UE? Proceder ów, który rzeczonym koncernom pozwalał na płacenie niskich należności w Luksemburgu, a Luksemburgowi na nabijanie kabzy, w wyprowadzonych w ten sposób w pole państwach UE zmuszał pozostałych podatników do uzupełniania narodowych budżetów o pieniądze, które wyciekły – i nadal wyciekają – do Luksemburga.
A mimo to nowo powołanego na fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera przed usunięciem z lukratywnej posady „wspólnie i w porozumieniu” bronili wszyscy możni europejskiego świata. Bronili go, bo doskonale wiedzą, że Juncker po prostu miał pecha. Juncker – prawdziwy wzór Europejczyka – dał się bowiem złapać na tym, czym w Unii Europejskiej ustawicznie zajmują się niemal wszyscy, starając się wystrychnąć na dudka pozostałych.
Niestety, w Polsce – na nasze nieszczęście – przyjmowanie do wiadomości tak oczywistej oczywistości wciąż przychodzi z niesłychanym trudem. Byłoby więc naprawdę wielkim szczęściem w nieszczęściu, gdybyśmy potrafili odnieść pożytek z luksemburskiej lekcji „europejskiej solidarności”. W przeciwnym wypadku nadal będziemy tracili i płacili podwójnie: jako ci, którzy są wystawiani do wiatru przez wszystkich wokół, oraz jako ci, którzy nie uciekają się do tego samego w stosunku do nich. I w dodatku czują się z tego powodu cholernie dumni.
A przecież najwyższy czas wziąć przykład z Junckera. I zrobić solidarnym Europejczykom Luksemburg w Polsce, przebijając ich niskie podatkowe stawki jeszcze niższymi i ściągając te firmy do naszego kraju.