Poodczas procesu zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna jednym ze świadków był Yehiel De-Nur, żydowski pisarz, więzień obozu Auschwitz, który wydał kilka książek pod pseudonimem Ka-Tzetnik 135633 [z niem. Konzentrationslager – obóz koncentracyjny – przyp. red.]. De-Nur uważał, że ktoś, kto nie doświadczył okrucieństw obozu koncentracyjnego, ten nigdy tak naprawdę nie zrozumie jego piekła. Nie da się tego zrobić, uciekając się nawet do najbardziej wybujałej wyobraźni. Nie jest w stanie tego zrozumieć ani pojedynczy człowiek, ani całe społeczeństwo. Dlatego będąc świadkiem na sądzie Eichmanna, powiedział, że przybył z innej planety, na której wszyscy byli ubrani tak samo, a żaden człowiek nie miał ani imienia, ani nazwiska, tylko numer. Kiedy to powiedział, zemdlał i nie dokończył swoich zeznań.
Takie podejście, które prezentował nie tylko De-Nur, jest problematyczne. Jeżeli obozy koncentracyjne były na innej planecie, to nie tyle trudne, co nawet niemożliwe staje się sądzenie oprawców reżimu, który stworzył tę „planetę”. Tak jak tsunami, trzęsienie ziemi czy inne zjawisko, na które ludzie nie mają najmniejszego wpływu. Oprawcy oczywiście chcieliby przyjąć taką historiozofię i geozofię. Nawet dla ich potomków, dla drugiego, trzeciego pokolenia, dla ludzi, których dziadkowie i pokolenie dziadków stworzyło tę gehennę, i dla całego narodu niemieckiego ta wina, ten ciężar są tak ogromne, że chcą się podzielić nim z innymi. Albo z innymi narodami, albo z innymi siłami. Jednak Auschwitz był tu. Auschwitz jest na tej ziemi. I nie tylko Auschwitz-Birkenau, lecz także: Bełżec, Sobibor, Stutthof, Majdanek, Treblinka, Dachau, Theresienstadt i setki mniejszych obozów. (...)
fot. JOE KLAMAR/AFP/EAST NEW