Tomasz Kalita, były rzecznik SLD, o chorobie dowiedział się przypadkiem. Jechał samochodem, dostał ataku padaczki. Szpital, badania, tomografia głowy i diagnoza, która – jak powie potem w wywiadach – była jak „zderzenie z pociągiem”. Glejak wielopostaciowy mózgu, czyli nowotwór złośliwy. Guza na ogół trudno jest w całości usunąć operacyjnie, bo ma postać naciekającą i bardzo szybko się rozprzestrzenia. Tomasz Kalita jest po operacji i pierwszym etapie leczenia (chemio- i radioterapii). Udało się wyciąć guza, ale kosztem niedowładu lewej ręki i nogi. – Teraz skupiam się na codziennej rehabilitacji, a za chwilę czeka mnie kolejna chemioterapia. Mam pełne zaufanie do lekarzy i świetną opiekę, ale jak każdy w obliczu takiej choroby szukam, gdzie się da, także wśród niekonwencjonalnych metod leczenia – mówi.
Za taką niekonwencjonalną metodę uważa zastosowanie substancji na bazie konopi, powszechnie określanej mianem „marihuany leczniczej”. – Jestem legalistą, nie chcę łamać prawa – podkreśla. – To jest dyskusja o prawie do wyboru metody leczenia. Każdy, kto znalazłby się na moim miejscu, szukałby wszelkich dostępnych metod – przekonuje. (...)