To miało być zwykłe, kontrolne badanie USG jamy brzusznej, zalecone przez lekarza. – Z powodu problemów z nadkrzepliwością krwi kilka lat temu miałem zator w jelitach, trafiłem do szpitala, konieczna była resekcja dużej części jelita i żywienie pozajelitowe. Organizm doszedł do siebie, jem normalnie jeść, jednak mój profesor co jakiś czas zalecał mi badania kontrolne – wspomina Artur M.
Lekarza, który wykonywał mu USG, zaniepokoił wygląd nerki, zalecił konsultację urologiczną. Urolog stwierdził, że z nerką wszystko jest w porządku, zwrócił jednak uwagę na prostatę. Zlecił badanie PSA oraz biopsję. Diagnoza: rak prostaty. – Rozmawiałem wcześniej z lekarzem pierwszego kontaktu, pytałem o konieczność sprawdzenia poziomu PSA, ale stwierdził, że skoro nie mam problemów z oddawaniem moczu, to z prostatą wszystko w porządku. Gdybym zrobił to badanie, nowotwór byłby wcześniej wykryty – w głosie Artura czuć wyraźny żal.
3 lata temu, w momencie zdiagnozowania raka, miał 62 lata. Według zaleceń urologów, każdy mężczyzna ok. 45-50. roku życia powinien sprawdzić we krwi poziom PSA (antygen swoisty dla gruczołu krokowego) i – niezależnie od wyniku – pójść na wizytę kontrolną do urologa. PSA nie jest typowym markerem nowotworowym. Bywa podwyższone również z innych przyczyn niż rak; ale też zdarza się, że jego wynik jest prawidłowy, mimo że nowotwór już się rozwija. Dlatego urolodzy zalecają zarówno badanie, jak wizytę lekarską (jeśli w rodzinnie wystąpił rak gruczołu krokowego – już po 40. roku życia). Niestety, wciąż jeszcze lekarze pierwszego kontaktu nie namawiają mężczyzn do badań i nie kierują na wizytę do urologa.
Leczyć: kiedy i jak?
Rak prostaty, wykryty u Artura, to obecnie już pierwszy pod względem częstości rozpoznawania nowotwór u mężczyzn w Polsce. Co roku rozpoznaje się go u ok. 12,5 tys. osób. Wraz z wiekiem liczba zachorowań rośnie (po 80. roku życia ma go już zdecydowana większość mężczyzn). Nie zawsze jednak w ogóle wymaga on leczenia (wszystko zależy od wieku mężczyzny, stopnia zaawansowania nowotworu i jego rodzaju). W wielu przypadkach jednak leczenie jest konieczne, i to jak najszybciej, by zapobiec przerzutom.
W przypadku Artura leczenie było konieczne; nowotwór (wraz z prostatą) udało się usunąć laparoskopowo. Jednak pół roku później poziom PSA znów zaczął rosnąć, a wykonane badanie PET wykazało obecność komórek nowotworowych w miejscu po usuniętej prostacie. Artur po kolei przechodził kolejne etapy terapii (radioterapia, leczenie hormonalne), jednakz czasem pojawiły się przerzuty nowotworu do kości. – Zaawansowany rak prostaty często daje przerzuty do kości, niekiedy bardzo bolesne, bywa, że trudno je uśmierzyć środkami przeciwbólowymi – potwierdza prof. Anna Kołodziej z Katedry i Kliniki Urologii i Urologii Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Po kolejnej wznowie choroby lekarz przedstawił możliwości dalszego leczenia. – Do wyboru miałem nowoczesne leczenie hormonalne lub chemioterapię. Wolałem na tym etapie uniknąć chemioterapii. Z nowoczesnych leków hormonalnych dostępne są dwa: enzalutamid i octan abirateronu. Lekarz powiedział, że w moim konkretnym przypadku ten pierwszy lepiej zadziała. Wiedziałem, że nie został on jeszcze dopisany do programu lekowego przed chemioterapią, pojechałem więc na organizowane w ministerstwie spotkanie z pacjentami „Dialog dla Zdrowia”. Usłyszałem od wiceministra zdrowia Macieja Miłkowskiego, żeby zaczekać jeszcze dwa tygodnie. Niestety straciłem tylko czas: nadal jedyną dostępną opcją przed chemioterapią pozostaje octan abirateronu. Przyjmuję go od miesiąca, czuję się dobrze, jednak wiem, że jeśli przestanie działać, to nie mam już szans na dostanie enzalutamidu, bo przyjęto zapis, że chorzy którzy dostali jeden lek, nie mogą być leczeni tym drugim – mówi Artur.
Leki hormonalne nowej generacji zmieniły sytuację pacjentów z opornym na leczenie zaawansowanym rakiem prostaty. Od listopada 2017 r. w Polsce jest możliwość stosowania dwóch takich terapii, tyle że ograniczeń w programach jest tyle, że duża część pacjentów nie może z korzystać z nowoczesnego leczenia.
Lista wykluczonych
W wielu krajach (także naszego regionu Europy) leki hormonalne nowej generacji stosuje się już przed chemioterapią: nie powodują takich jak ona skutków ubocznych i są bardziej skuteczne gdy stosuje się je wcześniej. W Polsce przed chemioterapią jest dostępny tylko jeden lek. Jeśli chory nie może go stosować, np. z powodu nietolerancji, nie ma wyboru: pozostaje tylko chemioterapia. Z takim ograniczeniem nie zgadzają się eksperci. – Obydwa leki powinny być dostępne, zarówno przed, jak po chemioterapii,zgodnie z rekomendacjami towarzystw naukowych onkologicznych i urologicznych: amerykańskich oraz europejskich. Obydwa leki różnią się nieco profilem toksyczności, dlatego dobrze jest, by lekarz prowadzący miał razem z pacjentem wybór, który zastosować – mówi dr Iwona Skoneczna, kierownik Oddziału Onkologii Szpitala św. Elżbiety w Warszawie.
Na początku maja sekcja prostaty stowarzyszenia Uro Conti wystąpiła z pismem do wiceministra Macieja Miłkowskiego z prośbą o przyjrzenie się programowi leczenia opornego na kastrację raka gruczołu krokowego, zwracając uwagę przede wszystkim na nieuzasadniony wskazaniami medycznymi „monopol jednego leku do stosowania przed chemioterapią” oraz prosząc o umożliwienie stosowania przed chemioterapią także drugiego z leków.
Drugie wykluczenie: w Polsce leki nowej generacji mogą dostać tylko chorzy, których nowotwór charakteryzuje się mniejszym stopniem złośliwości(mówi o tym tzw. suma Gleasona). – Zapisy ograniczają dostęp do wczesnej hormonoterapii chorym, u których nowotwór jest bardziej złośliwy (tzn. z sumą Gleasona większą od 7). Poza tym pacjenci nie mogą mieć żadnych dolegliwości a przecież często są to osoby po 65. r.ż, mające szereg innych schorzeń. zaznacza dr Skoneczna. I przypomina o kolejnym wykluczeniu: – Jeśli choremu zaczyna rosnąć PSA, musimy automatycznie przestać podawać lek, choć wcale nie oznacza to, że już nie działa. Administracyjne przepisy powodują, że część osób w ogóle nie ma dostępu do takiego leczenia albo ma go zbyt krótko, co bardzo nas ogranicza – podsumowuje.
Polskie Towarzystwo Urologiczne, wraz z konsultantem krajowym, kilka miesięcy temu wystąpiło do Ministerstwa Zdrowia o uznanie równoważności dwóch nowych terapii hormonalnych. – Chodzi o dwa aspekty: dostępność obu leków przed chemioterapią oraz o zniesienie warunku stopnia złośliwości mierzonego skalą Gleasona. Metody leczenia raka gruczołu krokowego są w Polsce dostępne, natomiast należy pracować nad tym, aby nie było ograniczeń w ich dostępności poprzez sztuczne regulacje – oceniał prof. Artur Antoniewicz, konsultant krajowy w dziedzinie urologii.
W odpowiedzi na pytania „Do Rzeczy” skierowane do Ministerstwa Zdrowia, Sylwia Wądrzyk, rzeczniczka MZ odpowiedziała, że negocjacje Komisji Ekonomicznej w sprawie możliwości zastosowania enzalutamidu przed chemioterapią zostały zakończone, a teraz trzeba czekać na ostateczną decyzję ministra. W sprawie zniesienia skali Gleasona sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż co prawda minister „mając na uwadze opinię konsultantów i lekarzy oraz stanowisko Rady Przejrzystości Agencji Oceny Technologii Medycznej” pozytywnie odniósł się do tej kwestii, jednak – dodaje pani rzecznik – z powodu braku zgody jednej z firm „aktualnie usunięcie kryterium bazującego na skali Gleasona jest niemożliwe”.
Co pozostaje pacjentom? Wierzyć, że Polskę będzie zacznie w końcu być stać na nowoczesne leczenie, także raka prostaty. I walczyć, by to się stało jak najszybciej. Prof. Anna Kołodziej: – Zwykle gdy przychodzi do mnie pierwszy raz chory z zaawansowanym rakiem prostaty, to nieśmiało mówi: „Chciałbym dożyć komunii wnuczki”. Gdy to się udaje, mówi, że marzy doczekaniu do jej matury. Miarą naszego człowieczeństwa jest to, jak jako społeczeństwo traktujemy osoby starsze; może czasem mniej sprawne, ale mądre swoimi doświadczeniami.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.