Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek sięga lipca 2010 roku. Wtedy to dziewczyna zniknęła bez śladu i mimo upływu lat nie udało się wyjaśnić okoliczności jej zaginięcia. Do nowych świadków w sprawie dotarła reporterka TVP Info. W programie "Alarm" przedstawiono relację sąsiadów dziewczyny, którzy twierdzą że feralnej nocy słyszeli jej kłótnię ze znajomymi. Po nagranie z monitoringu policja miała się do nich zgłosić dopiero dwa tygodnie po zaginięciu Iwony. Wtedy jednak nagrał się już inny materiał. Sąsiedzi do dziś nie zostali przesłuchani.
Reporterka "Alarmu" dotarła także do wychowawczyni dziewczyny. Kobieta do tej pory nie była w ogóle przesłuchiwana. Policja zjawiła się w szkole dopiero w 2012 roku. Zdaniem nauczycielki, Iwona nie mogłaby uciec, ponieważ nie miała ku temu powodu.
Dziennikarce udało się bez trudu porozmawiać z innymi osobami, do których z dużym opóźnieniem bądź nigdy nie dotarli śledczy. "Być może dlatego nie udało im się wyjaśnić tej sprawy" – wskazuje TVP Info.
Najnowsze ustalenia skomentowała w rozmowie z "Faktem" matka dziewczyny. – Dziennikarka TVP dotarła do sąsiadów, którzy słyszeli, że Iwona była pod domem, ale jak policja robiła rozeznania, to nikt nic nie wiedział. Być może rozmawiali z innymi osobami, albo wówczas ludzie bali się o tym mówić. Te ustalenia potwierdzają jednak moją wersję, że Iwona była pod domem i to właśnie tutaj wydarzyła się tragedia. Pozostaje tylko pytanie, co się później z nią stało – podkreśla Iwona Kinda.
Czytaj też:
Donald Trump złożył proklamację na ręce prezydenta DudyCzytaj też:
"To nie tylko głupota, to frajerstwo". Korwin-Mikke reaguje na szokujący wpis rzecznika swojej partii