Jak podsumuje Pan Tydzień Życia i Wolności?
Witold Gadowski: Tydzień był udany, ponieważ intelektualnie i emocjonalnie przyniósł wiele impulsów, które będą owocować. Być może po raz pierwszy od dłuższego czasu wolni Polacy poczuli się silniejszy i spostrzegli, że nie można nimi manipulować. Nigdy na to nie pozwolimy. Co więcej, mamy siłę, żeby temu przeciwdziałać. Szczególną kulminacją Tygodnia Życia i Wolności był spacer po rynku w Krakowie, który przerodził się w spontaniczny marsz. Dla mnie to było ładowanie emocjonalnych akumulatorów.
Z tym marszem wiązało się ogłoszenie,,Manifestu 13 czerwca''. Na czym on polega?
Spodziewam się dużych owoców tego manifestu. Zostanie on opublikowany w internecie i każdy, kto utożsamia się z naszymi poglądami i żądaniami, będzie mógł go podpisać. Moim zdaniem ta inicjatywa będzie rosnąć i wkrótce zgromadzi tysiące osób. Chcemy wywrzeć presję na władzy, nie bojąc się kompletnie jej dąsów. Zapowiadamy, że jeżeli te postulaty nie zostaną spełnione, to będziemy robić wszystko, żeby pozbawić władzy obecnie rządzących.
Nawiązując do nazwy inicjatywy, co łączy ze sobą życie i wolność?
Dziś obrona życia jest równoznaczna z obroną wolności. Przez to, że wolność jest gwałcona, dochodzi do zbrodni, które nazywa się w różny eufemistyczny sposób. Tak samo jest z odbieraniem ludziom życia, również tym nienarodzonym. Znakomicie, że w ramach tego tygodnia życie i wolność zostały połączone, ponieważ stanowią dwa aspekty tego samego fenomenu, czyli istnienia człowieka. Ważne, że jest wielu mądrych Polaków, którzy nie boją się ani opozycji, która niczego sobą nie przedstawia, ani rządu, który znajduje się w stanie ideowo opłakanym. Dla polskich władz to jest ostatni dzwonek. Jeżeli nie nastąpi jakaś zmiana w polityce, to zorganizujemy wielki ruch wolnych Polaków oparty o tradycyjne wartości, wzajemną solidarność i brak indywidualnych ambicji.