"Spekulacje o kinie" to dokładnie taka książka, jakiej można się spodziewać po Quentinie Tarantino: zabawna, błyskotliwa i prowokacyjna. Ale na ile ważna?
Zacznijmy od tego, czym ten tom nie jest. Otóż wbrew tytułowi nie jest to zbiór poważnych esejów o sztuce filmowej; nie jest to także wykład teorii kina wedle Quentina Tarantino. Mamy do czynienia z kalejdoskopem refleksji i ciekawostek, a jedynym, co je łączy, jest głęboko autobiograficzny ton autora. Takie zresztą mamy czasy – wszystko musi być subiektywne, autorskie i prywatne, na czym cierpią półki bibliotek uniwersyteckich, gdzie coraz mniej porządnych syntez. I na czym zyskują biblioteczki rozemocjonowanych widzów i czytelników – bo dziś nikt nie sprzedaje wiedzy, wszyscy sprzedają emocje.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.