Wim Wenders to chyba najbardziej przereklamowany reżyser w Europie.
Po "Niebie nad Berlinem" krytycy przypięli mu anielskie skrzydła tudzież certyfikat poety ekranu i tak już zostało. Przekombinowane fabuły zapewniły Niemcowi dożywotni wstęp na filmowe festiwale i członkostwo we wpływowych gremiach. Owszem, próbował się zmieniać, żonglował stylem i tematami, jednak zwykle przynudzał. Aż wreszcie trafił w środek tarczy.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.