Jarosław Marek Rymkiewicz odrzucił najpierw PRL, potem inną utopię – III RP. Zawsze staje w obronie polskiej tożsamości
Od kiedy datuje się związek Jarosława Marka Rymkiewicza z polityką? Czy od „Kinderszenen” – osobistego zetknięcia kilkuletniego chłopca z niemiecką polityką zagłady? Czy od „Wieszania” – zderzenia z powracającym w naszej historii doświadczeniem targowicy, zawsze opartej na protekcji jakiejś Semiramidy Północy? A może jeszcze wcześniej, najwcześniej – od mysich zębów, które mielą w wieży nad Kruszwicą ciało niedobrego króla Popiela/Jaruzela („Pogrzeb gen. Jaruzelskiego”, z tomu „Koniec lata w zdziczałym ogrodzie”, maj 2014)?
Zagrożenie polskiej „polis” żarłocznym imperializmem sąsiadów, pokusa zdrady, wreszcie władcy, którzy gnębią polską wolność – i bunt przeciw nim, i odważna praca mysich zębów polskości? To nie są sprawy nowe. Od kiedy stały się sprawami Rymkiewicza, syna Władysława Szulca iHanny Tuhan-Baranowskiej – to chyba nie jest mądre pytanie. Ponieważ trudno będzie znaleźć taki punkt, w którym można by wskazać: o, tu się ujawniło, tu już jest, a wcześniej nie było. Trudno uchwycić taki punkt w rosnącej najpierw, a potem marszczącej się wewnątrz i z zewnątrz głowie, przez którą przelatują miliony czy miliardy myśli. Łowimy kilka takich myśli, a raczej ich materialne ślady, ale trwałego porządku z nich nie zbudujemy. Kamienia węgielnego takiej budowy nie odkopiemy.
Łatwiej można wskazać punkt przełomowy gdzie indziej: w oficjalnym werdykcie, jaki wydaje państwo na temat obywatela Rymkiewicza – że „naruszył”, że „sformułował nieprawdziwe, obraźliwe zarzuty i sugestie w stosunku”. Wskazać można dwa takie już orzeczone werdykty. Obydwa w podwójnej instancji. Pierwsza była decyzja dyrektora Instytutu Badań Literackich PAN, prof. Witolda Nawrockiego, o zwolnieniu Jarosława Marka Rymkiewicza z pracy. Po swoistym odwołaniu, jakim była prośba zwolnionego o podanie przyczyn decyzji, nastąpił „werdykt drugiej instancji”. Ogłoszony został 24 września 1985 r. na konferencji prasowej rzecznika rządu. Minister rzecznik Jerzy Urban powody wyrzucenia pracownika IBL ujął zwięźle: „Problemy te mają wymiar dyscyplinarny”. Jarosław Marek Rymkiewicz nie daje się zdyscyplinować, źle pracuje. Trzeba go zwolnić. Państwo, którego rzecznikiem jest Urban, nie potrzebuje takiego obywatela. (...)
FOT. ANDRZEJ WIKTOR/FORUM