I to ostatnie jest najważniejsze. Bo naprawdę mamy tu do czynienia z opowieścią o Elżbiecie Koppel, urodzonej w styczniu 1942 r. w warszawskim getcie córce Josela i Heni z domu Rochman. Jako półroczne niemowlę została przewieziona na aryjską stronę miasta, w skrzynce ukrytej na wozie z cegłami. Jej „metryką” była srebrna łyżeczka z wygrawerowanymi datą urodzin i imieniem. Dzieckiem zajęła się, a następnie adoptowała je, ochrzciła i wychowała Stanisława Bussoldowa, działająca w konspiracji (ps. Adela) i współpracująca z Ireną Sendlerową była położna, która przychodziła do getta odbierać porody. Ojciec Elżbiety został zastrzelony na Umschlagplatz jeszcze w 1942 r., matka zginęła rok później w Poniatowej wraz ze wszystkimi więźniami znajdującego się tam obozu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.