• Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Fajna książka

Dodano: 
Okładka książki "Lotnicho" Marka Stokowskiego
Okładka książki "Lotnicho" Marka Stokowskiego 
MOJA PÓŁKA | Dużo czytelniczej radości sprawił odbiorcom swej nowej powieści Marek Stokowski, autor dobrze przyjętych swego czasu „Samo-lotów”.

Nawiązuje do nich teraz, nie tylko tytułem, „Lotnicho”, opowieść – jak dowiadujemy się z okładki książki – „o wędrowaniu, miłości i przyjaźni”. I o wielu innych sprawach, także tych najważniejszych, o których zwykliśmy pisać wyłącznie dużymi literami, a o których Stokowski potrafi mówić bez nadmiernego zadęcia, za to z niezbędnym szacunkiem, a bywa, że i z czułością.

Ta historia z lat 70. jest fikcyjna, ale dobrze osadzona w realiach, co mogą zweryfikować pamiętający lata 70. XX w., kiedy to – jak twierdzili gierkowscy propagandziści – budowaliśmy drugą Polskę. Naprawdę jednak wyglądało to tak, jak bohaterom powieści, warszawskim licealistom, tłumaczyli robotnicy z elbląskiego Zamechu, wyjaśniając, że Ruscy biorą produkowane przez nich turbiny „praktycznie za friko, a w zamian ze Śląska dostarczają im darmowy węgiel”. „– Może tam, w Warszawie, macie lepiej – słyszą od nich – tam, bliżej koryta, ale tutaj prości ludzie żyją marnie, pomiatani, bez szacunku, jak w klatce dla szczurów, tylko że się boją podskakiwać. Jeden boi się drugiego, a wszyscy się boją, że znowu nam zrobią. Jak zrobili wtedy w grudniu. Chyba wiecie, co to było?”. Wiedzieli, ale nie za bardzo. Przykra sprawa i po to była im potrzebna opisana w powieści wyprawa, by poduczyć się znajomości Polski. I nauczyli się jej.

Artykuł został opublikowany w 26/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także