"Toksyczne Niemcy". "Welt am Sonntag": Polska wściekła na niemieckich mądrali

"Toksyczne Niemcy". "Welt am Sonntag": Polska wściekła na niemieckich mądrali

Dodano: 
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Mateusz Morawiecki
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Mateusz Morawiecki Źródło: KPRM / Krystian Maj
Ciekawa analiza relacji polsko-niemieckich ukazała się w niedzielę w "Welt am Sonntag".

Za punkt wyjścia warszawski korespondent gazety obrał niedawną wizytę w Polsce szefa SPD Larsa Klingbeila. "To miała być jedna z najważniejszych podróży zagranicznych Larsa Klingbeila od objęcia w grudniu 2021 roku stanowiska przewodniczącego partii. Klingbeil miał pod koniec czerwca w Warszawie uznać błędy niemieckiej polityki zagranicznej i zapewnić Polaków, że Niemcy są solidnym partnerem w UE i NATO" – pisze Philipp Fritz, dodając, że zaufanie do rządu w Berlinie, a szczególnie do SPD, jest obecnie w Polsce "bliskie zeru".

Zdaniem autora relacje polsko-niemieckie pogarszają się od wielu lat. Niemiecki rząd zbyt długo ignorował polskie interesy bezpieczeństwa i ostrzeżenia przed agresywnością Rosji, a poza tym realizował projekty w rodzaju Nord Stream 2. Z kolei słowne ataki polskich polityków na Niemcy oraz "naruszanie praworządności w Polsce" – zdaniem dziennikarza – przyczyniły się do powstania w Niemczech negatywnego wizerunku Polski.

"Wyczekująca postawa władz w Berlinie wobec wojny w Ukrainie zniszczyła w zapierającym dech tempie zaufanie do niemieckiej polityki w dużej części polskiego społeczeństwa i w klasie politycznej" – czytamy.

Chłodne przyjęcie szefa SPD

"Klingbeil odczuł to podczas wizyty w Warszawie" – podkreśla Fritz. Szef partii, z której pochodzi kanclerz Niemiec, został przyjęty jedynie przez Włodzimierza Czarzastego. Przedstawiciele rządu nie mieli czasu dla Niemca. "Dopóki w Berlinie rządzą ci ludzie, nie widzimy powodu, żeby zmieniać naszą postawę" – powiedział "Welt am Sonntag" pragnący zachować anonimowość polski dyplomata.

"Niemcy i Polska ponoszą szczególną odpowiedzialność. Pierwszy kraj uważa się nadal za europejską siłę przywódczą, a drugi – Polska – stał się najważniejszym europejskim adwokatem Ukrainy i dostarcza do Kijowa na wielką skalę broń" – wyjaśnia autor.

"Gang Steinemeiera"

Rzeczywistość jest zupełnie inna – "kontakty ograniczone są do minimum". Istotną przyczyną tej sytuacji jest zdaniem Fritza fakt, iż Niemcy w kontaktach z Polską opierają się na osobach uważanych w Polsce za zdyskredytowane. Chodzi o "gang Steinmeiera" polityków z otoczenia prezydenta Niemiec.

Urzędnikiem ostro krytykowanym przez stronę polską jest Jens Ploetner – doradca do spraw polityki międzynarodowej kanclerza Olafa Scholza. "Krytyczne wypowiedzi polskich polityków pod adresem Niemiec doprowadziły do tego, że polscy urzędnicy – od najniższego szczebla aż do samej góry – rzadko zabiegają o poprawę relacji z Niemcami" – zaznacza Fritz.

"Ten, kto pomimo wszystko tego próbuje, nie ma szans na karierę, ani w administracji, ani w partii rządzącej PiS" – pisze autor, podkreślając, że Niemcy stały się z polskiego punktu widzenia "toksyczne".

Czytaj też:
"Koktajle gwałtu" na imprezie SPD? Skandal polityczny w Niemczech

Źródło: Deutsche Welle / "Welt am Sonntag"
Czytaj także