Bowiem, podczas gdy w Święto Niepodległości z Warszawy płynęły dobre wieści – ponad sto tysięcy polskich patriotów okazało swe przywiązanie do Ojczyzny pod hasłem „Niepodległość nie na sprzedaż”, w Krakowie, w tym świątecznym dniu, na sprzedaż były akurat wejściówki do Katedry Wawelskiej. Rodziny z dziećmi odbijające się od strażników, zabraniających im wejścia bez opłat, starsze Panie, którym łzy cisnęły się do oczu, gdy słyszały, że mają wykupić bilet za 14 zł, aby móc – w tym dniu! – nawiedzić ołtarz Ojczyzny i pomodlić się przy konfesji św. Stanisława… Wiem, część społeczeństwa, nawet spora część wierzących wzruszy ramionami kwitując „i co z tego?”, padną usprawiedliwienia: „przecież można pomodlić się w wielu innych miejscach”, i takie inne mądrości, świadczące, że się nie rozumie czym jest katedra i jakie moralne prawo Polacy, czy katolicy w ogóle, mają do tego miejsca.
Przywrócić Wawel Polakom
Dodano:
W porę, nie w porę | Rzecz jest niezręczna do opisania, z dwóch powodów – po pierwsze dlatego, że temat kościelnego dusigrosizmu jest ostatnim, jaki pragnąłbym poruszać w felietonie; po drugie dlatego, że część czytelników może nie dostrzegać poruszonego problemu, co w ich przypadku skaże mnie na niepotrzebny monolog. Nie mniej, w porę, nie w porę, dla dobra sprawy i godności miejsca problem trzeba nagłośnić.
Źródło: DoRzeczy.pl