Masłoń: Siedlecka nie budowała swoim bohaterom pomników

Masłoń: Siedlecka nie budowała swoim bohaterom pomników

Dodano: 
Dziennikarz, krytyk literacki Krzysztof Masłoń
Dziennikarz, krytyk literacki Krzysztof Masłoń Źródło:PAP / Marcin Obara
Interesowało ją to, co nieraz pokrywała zmowa milczenia, o czym mówiło się ściszonym szeptem, albo i nie mówiło się wcale – powiedział Krzysztof Masłoń o Joannie Siedleckiej podczas laudacji z okazji wręczenia publicystce Nagrody Mediów Publicznych.

Joanna Siedlecka została laureatką nagrody w kategorii "Słowo". Laudację na cześć publicystki, współpracującej z tygodnikiem "Do Rzeczy", wygłosił Krzysztof Masłoń. Oto pełna treść przemówienia krytyka i członka kapituły nagrody.

Laudacja

Laureatka trzeciej edycji Nagrody Mediów Publicznych w kategorii „Słowo” – Joanna Siedlecka stwierdziła niegdyś, że „tak jak Wańkowicz, najbardziej ceni najlepsze dowody żywotności pisarskiej, czyli krytyczne recenzje”. Tych nie brakowało jej niemal od samego początku pracy dziennikarskiej, ale już na pewno od 1987 r. odkąd pisząc o Witoldzie Gombrowiczu książkę „Jaśniepanicz” znalazła swój temat życia, specjalizację, a stało się nią portretowanie pisarzy, tworzenie ich prawdziwych wizerunków, nie podkoloryzowanych monideł. Biografistyka ma bowiem dwa wymiary: pierwszy, jakże rozpowszechniony, to niekończące się pielgrzymowanie do grobów i składanie wieńców, drugi to – znów cytuję laureatkę – „mozolne, nieefektowne, samotne dogrzebywanie się do prawdy”. Siedlecka nie budowała swoim bohaterom pomników, bo te jak twierdzi, i słusznie, lubią tylko gołębie.

Interesowało ją to, co nieraz pokrywała zmowa milczenia, o czym mówiło się ściszonym szeptem, albo i nie mówiło się wcale. Nie przyjmowała do wiadomości istnienia „białych plam”, bo nic jej tak nie mobilizowało, wyznawała, „jak tabliczka z napisem ‘zabronione’”.

Czasem też coś jej zazgrzytało w trakcie lektury, jak to się stało w wypadku „Malowanego ptaka” Jerzego Kosińskiego. Gdy inni powtarzali jak za Panią Matką brechty o prześladowaniu biednego żydowskiego chłopczyny przez nieokrzesanych i zboczonych chamów z polskiej wsi, Joanna Siedlecka wsiadła w samochód czy autobus i pojechała do Dąbrowy Rzeczyckiej, w okolice Sandomierza, by przyjrzeć się temu „chamstwu”, porozmawiać z nim, udzielić mu głosu. Zdążyła, żyli jeszcze ludzie pamiętający i „malowanego chłopca” i jego ojca, i księdza, który rzekomo dręczył przyszłego pisarza a w rzeczywistości znalazł rodzinie Kosińskich schronienie, ratując ją od zagłady. Tak narodził się „Czarny ptasior”, jedna z najbardziej shejtowanych książek jakie pamiętam. Tyle, że w 1993 roku nikt jeszcze nie używał terminu „hejt”, wystarczało przaśne obmówienie, sflekowanie, nagonka. I to właśnie spotkało wtedy laureatkę trzeciej edycji Nagrody Mediów Publicznych – Panią Joannę Siedlecką.

Wielokrotnie oburzali się na nią niewyłącznie Krewni i Znajomi Królika, choć oni, naturalnie, przede wszystkim, ale i zwykli miłośnicy literatury, często jak dziś mówimy – fani poszczególnych pisarzy. Zadawali pozornie retoryczne pytania: po co grzebać w przeszłości, naruszać hierarchię wartości – czyją, kiedy ustaloną, na ogół nie precyzowano – poddawać w wątpliwość to, co autorzy opowiadali tak długo, że może i sami w to uwierzyli. Że, na przykład, toczyli z bezpieką rozmowy filozoficzne, a że brali od swoich interlokutorów pieniądze, no cóż, jaka praca taka płaca. Joanna Siedlecka powiada, całkiem spokojnie zresztą: „Oni tworzyli mity, całe mitologie, niekiedy nawet fascynujące. A ja jestem od tego, żeby to wszystko weryfikować”. Dziś, po wielu takich weryfikacjach, ci, którzy serio zajmują się literaturą, powinni być autorce książki „Kryptonimu ‘Liryka’. Bezpieka wobec literatów” wdzięczni. Odrobiła za nich pracę domową, najtrudniejszą z trudnych.

Oswoiliśmy nareszcie wspaniałą twórczość Józefa Mackiewicza, którego 120. rocznicę urodzin obchodzić będziemy w przyszłym roku szczególnie uroczyście, Sejm ustanowił bowiem rok 2022 Rokiem Józefa Mackiewicza. Jego sławne zdanie o tym, że „jedynie prawda jest ciekawa” przywoływane jest teraz przez wielu ludzi z prawa i z lewa, także i tych, którzy kłamali i kłamią zawsze i wszędzie. Autorka wcześniej wymienionych tytułów, a przecież i „Mahatmy Witkaca”, i „Pana od poezji” – o Zbigniewie Herbercie, i „Wypominków”, w których oddała sprawiedliwość m.in. wielkiemu Stanisławowi Rembekowi, i „Obławy. Losów pisarzy represjonowanych”, i „Biografii odtajnionych” pisarstwem swoim udowadnia, że twórca „Drogi donikąd” miał stuprocentową rację. A ona ze słów jego wyciągnęła najdalej idące wnioski, płacąc za to wysoką cenę, bo zawsze odwaga kosztuje najwięcej.

Czytaj też:
Wszyscy byliśmy zbędni

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także