– Z przekonaniem mówię o bezpośrednim udziale terrorystów w tym bojowników zagranicznych w agresji na Kazachstan. Nieprzypadkowo bandyci nocą napadali na kostnice, zabierali i wywozili ciała swoich zabitych współpracowników. Zabierali też ciała bojowników wprost z pola bitwy. Jest to praktyka międzynarodowych terrorystów znanego pochodzenia. Właśnie w ten sposób zacierają za sobą ślady – stwierdza przywódca Kazachstanu.
"Na Kazachstan mieli napaść zagraniczni terroryści. Dlaczego nie ma ich ciał? Prezydent Kasym-Żomart Tokajew wyjaśnił dzisiaj, że terroryści napadali po nocach na kostnice, żeby wykraść swoich zabitych ziomków. I dlatego tak się nieszczęśliwie składa, że ślady zostały zatarte" – opisuje dziennikarz "DGP" Michał Potocki. "Chyba go przeszkolili dziennikarze białoruskich mediów państwowych. podobny poziom propagandowego absurdu i groteski. nawet RU propaganda się przy tym chowa" – skomentował Maciej Pieczyński z "Do Rzeczy".
Zamieszki i interwencja
Protesty w Kazachstanie wybuchły 2 stycznia i były związane z dwukrotną podwyżką cen gazu LPG. Z czasem nabrały charakteru politycznego. W Ałmaty doszło do masowych aktów agresji i wandalizmu. Władze ogłosiły, że doszło do próby zamachu stanu, kierowanej przez "uzbrojonych bojowników".
Prezydent powiedział, że w kraju podjęto próbę przeprowadzenia zamachu, a Komitet Bezpieczeństwa Narodowego nie przewidział zagrożenia. Szef tej struktury Kasym Masymow został zwolniony i jest podejrzany o zdradę stanu. Tokajew powołał na stanowisko premiera 49-letniego Alichana Smaiłowa, który był wcześniej wicepremierem. Poprzedni gabinet został zdymisjonowany 5 stycznia na fali protestów w kraju.
Do Kazachstanu z "misją pokojową" ruszyła m.in. Rosja. Główne zadanie sił pokojowych ODKB zostało wykonane – poinformował we wtorek prezydent Kasym-Żomart Tokajew. Rozpoczęcie wycofywania wojsk poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym ma nastąpić w ciągu dwóch dni.
Czytaj też:
"Putin ustala zasady dialogu". Niemiecka prasa komentuje rozmowy USA-Rosja