Po obietnicy złożonej przez Donalda Tuska lewicowej młodzieży, że nie wpuści na listy wyborcze PO nikogo, kto nie będzie zwolennikiem aborcji na życzenie, i po fali wiernopoddańczych deklaracji podporządkowania się ze strony PO-wskich „konserwatystów” (z jednym chwalebnym wyjątkiem Bogusława Sonika) wielu komentatorów ogłaszało polityczną koniunkturę dla PSL i ruchu Szymona Hołowni.
Na razie nie widać jednak ani w PSL, ani u Hołowni, niczego, co znamionowałoby chęć wykorzystania okazji, jaką jest przesuwanie przez Tuska PO ku skrajnej lewicy. Mimo że zarówno Hołownia, jak i Władysław Kosiniak-Kamysz są bardzo aktywni – pierwszy objeżdża Polskę w niby-kampanii wyborczej (nazwanej „mobilną konwencją”), prezentując mieszkańcom różnych regionów swoich przyszłych kandydatów do Sejmu, drugi właściwie codziennie przedstawia zdanie swej partii w którymś z „wiodących” mediów i w „setkach” programów informacyjnych. Jeśli wpiszą państwo ich nazwiska w internetową wyszukiwarkę, zaznaczając jako zakres sprawdzenia np. „ostatni tydzień”, na pewno otrzymają państwo co najmniej kilka linków do popularnych portali.
Bez przekazu
Rzecz w tym jednak, że jeśli państwo tego nie zrobią, to pomimo całej tej aktywności istnienia PSL i Polski 2050 mogą państwo w ogóle nie zauważać. Ta aktywność nie generuje bowiem żadnego wartego odnotowania przekazu, żadnego zapadającego w pamięci „niusa”. Hołownia jedzie, powiedzmy, do Kalisza, by obiecywać tam, że obroni właścicieli nieruchomości, przez które przebiegać ma magistrala kolejowa, likwidując program CPK. Wpisywanie się w protesty NIMBY (od angielskiego „Not in my backyard”, nie na moim podwórzu) – jest rzeczą powszechnie wiadomą, że gdyby uwzględniać tego rodzaju protesty, nie można by nigdzie zbudować niczego) raczej niczego nie daje u ogółu wyborców i równie niewiele u samych zainteresowanych, którzy przeważnie wiedzą, że budowy nie zatrzymają, i chcą tylko wytargować jak najlepsze warunki wykupu. Zapowiada też nałożenie na podnoszących ceny producentów energii „opłaty solidarnościowej”, z której zwracać będzie za te podwyżki konsumentom – pomysł, jak wszelkie rojenia o perpetuum mobile, kuriozalny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.