Położone w środkowym Wietnamie miasto Hội An to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Indochinach. Miasto wpisane do rejestru światowego dziedzictwa UNESCO to także – jak podaje choćby przewodnik Lonely Planet – jedno z najbardziej urokliwych i przyjaznych turystom miejsc w regionie. Od zarania dziejów miasteczko portowe. Pierwszą przystań założyli tu żeglarze austronezyjscy prawdopodobnie już pod koniec I tysiąclecia p.n.e. W XVI w. Hội An było jednym z najważniejszych portów na Morzu Południowochińskim.
W tym miejscu mijali się, zostawali na dłużej lub zupełnie na stałe kupcy i żeglarze z Chin, Japonii, a później też z Europy. To oni je kształtowali, zostawiając po sobie wiele cennych zabytków. Jednym z nich jest zbudowany pod koniec XVI w. tzw. most Japoński – jedyny na świecie kryty most ze świątynią buddyjską. To im Hội An Phố – „miasto bezpiecznego lądowania” – zawdzięcza swój unikatowy układ. Jednak już zachowanie tej unikatowości do dziś jest w dużej mierze zasługą przybysza z Polski. I o nim jest ta – ostatnia już w naszym wakacyjnym cyklu – opowieść.
Kazik z szałasu
Błądząc po ulicach i uliczkach Hội An, nie sposób nie trafić prędzej czy później na ulicę Trần Phú, bo to jeden z głównych traktów tego miasta.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.