• Radosław WojtasAutor:Radosław Wojtas

Dzicy goście

Dodano: 
Dziki. Zdj. ilustracyjne
Dziki. Zdj. ilustracyjne Źródło: Unsplash / Ed van duijn
Łatwiej dziś spotkać dzika w centrach niektórych miast niż w lesie. Sarny, jelenie, łosie i żubry to także coraz częstszy widok nie tylko na leśnych polanach. Liczebność niektórych gatunków zwierząt jest w Polsce rekordowa, a sytuacje konfliktowe z człowiekiem coraz częstsze. Także z niebezpiecznymi drapieżnikami – niedźwiedziami i wilkami

Łosie, dziki, sarny czy lisy – zwierzęta, które możemy spotkać podczas spaceru w lesie, coraz częściej składają rewizytę na bydgoskich osiedlach”. „Dziki biegały po miejskiej plaży. »Zrobiło się niebezpiecznie«”. „Walczył z wilkiem przed domem. Użył sposobu, aby uratować życie”. „Niedźwiedź w ogrodzie. »Jesteśmy uwięzieni. Boimy się«”. „Hajnówka. Takie rzeczy tylko na Podlasiu. Do spacerującego po mieście żubra podjechał radiowóz”.

Do takich nagłówków w lokalnych i ogólnopolskich mediach zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Podobnie jak mieszkańcy niektórych miast i mniejszych miejscowości przywykli już do obecności pewnych gatunków dzikich zwierząt. Gorzej, że zwierzęta także przyzwyczajają się do człowieka i robią się coraz śmielsze. Także drapieżniki. – Liczebność zwierząt wzrasta ponad miarę. W związku z tym przybywa ich również w tych miejscach, w których wcześniej ich nie było, np. na naszych osiedlach – mówi prof. dr hab. Dariusz J. Gwiazdowicz z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. – Niektóre wzbudzają naszą sympatię, podobają się nam, ale pamiętajmy, że dzikie zwierzęta to zawsze dzikie zwierzęta. Mogą być niebezpieczne dla naszego zdrowia i życia.


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Artykuł został opublikowany w 17-18/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także