Ukraiński bankier inwestycyjny i ekspert finansowy Serhij Fursa w rozmowie z dziennikarką Janiną Sokołową częścią odpowiedzialności za konflikt zbożowy obarczył Henryka Kowalczyka. Były już minister rolnictwa latem 2022 r. namawiał rolników, aby poczekali ze sprzedażą pszenicy i rzepaku do zimy, bo wtedy ich ceny wzrosną ze względu na wojnę. Gdyby rolnicy nie posłuchali ministra, zarobiliby. Tymczasem zamiast oczekiwanego wzrostu był spadek cen, gdy na rynek weszło tanie zboże ukraińskie. Zdaniem Fursy obecny spór jest nieuniknionym skutkiem ubocznym eurointegracyjnych dążeń Kijowa: „Gdy Polska wchodziła do UE, protestowali francuscy rolnicy. Dziś w rolę Polski weszła Ukraina, a w rolę Francji – Polska”. Kijów słusznie nie poczekał ze sporem na wyniki wyborów nad Wisłą, ponieważ właśnie teraz ważą się warunki, na jakich Ukraina wejdzie do UE – przekonuje ukraiński ekspert.
Jednocześnie Fursa uspokaja rodaków: „Tego typu konflikty handlowe są normalne między sojusznikami. To, że spieramy się w jednej sprawie, nie oznacza, że na innych polach nie możemy współpracować” – mówi ekspert. Prognozuje, że „znów będziemy się przyjaźnić”, gdy tylko uda się osiągnąć jakiś kompromis w sprawie zboża. Co ciekawe, przyznaje, że polski rynek nie jest
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.