30 listopada 1988 r. doszło do niezwykłego wydarzenia. Przed telewizyjnymi kamerami stanęli szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Alfred Miodowicz oraz przewodniczący zdelegalizowanej pod koniec 1982 r. NSZZ „Solidarność” Lech Wałęsa, określany przez PRL-owskie władze mianem „osoby prywatnej”. Była ona transmitowana na żywo przez ówczesnego monopolistę Telewizję Polską, a przed ekranami telewizorów zasiadło blisko 20 mln osób, czyli zdecydowana większość dorosłych Polaków.
Okazała się ona starciem nierównym – trybuna ludowego ze związkowym aparatczykiem. Nic zatem dziwnego, że zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem Wałęsy. O jego skali najlepiej świadczy informacja, którą przekazał członkom Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban. Otóż wynikało z niej, że w sondażu przeprowadzonym przez Centrum Badania Opinii Społecznej 64 proc. respondentów stwierdziło, że zwycięzcą debaty był lider Solidarności, a zaledwie 1 proc. uznało, iż triumfował szef OPZZ. Nie to było jednak – z punktu widzenia władz PRL – najgorsze, gdyż – jak wynikało z tego samego badania opinii – za ponowną legalizacją NSZZ „Solidarność” opowiedziało się 73 proc.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.