Restauratorka udzieliła wywiadu Marcinowi Mellerowi. Została zapytana, czy jej program – "Kuchenne rewolucje" – jest reżyserowany i ustawiany. – Jestem prawdziwa w tym wszystkim, nie ma gry. Wszyscy myślą, że to jest ustawione. Nie ma większej nieprawdy – mówiła oburzona Gessler.
– My dostajemy adres, gdzie robimy "Kuchenne rewolucje" 15 minut przed wyjazdem na plan. I dojeżdżamy do miejsca, które może być chińskim miejscem, gruzińskim miejscem, wietnamskim miejscem, jak było to w Białymstoku – nikt nic nie wie. Ja w umowie zastrzegłam, że nigdy nie chcę wiedzieć, dokąd jadę. Żeby nikt mnie nie posądzał, że jest jakaś ustawka, że za coś bierzemy pieniądze – tłumaczyła celebrytka w programie "Mellina".
"Prace społeczne albo więzienie"
Zapewnia, że pierwszy dzień zdjęciowy to moment, w którym działa intuicyjnie. Sytuację rozpoznaje sama. – Wystarczy powąchać, spróbować, zobaczyć ludzi, kto do mnie podchodzi, co jem. Po maksymalnie dwóch godzinach wchodzę z powrotem do kampera, gdzie wszyscy czekają na moje rozporządzenia, co mamy dalej robić: jaki ma być kolor ścian, jaką nazwę ma mieć restauracja, co będziemy jeść, menu. Jaki jest problem, co czuję, co będziemy robić następnego dnia, jaki jest plan na integrację. Powiem szczerze, że to dużo. Ale jeśli ktoś tego nie zobaczy, to trudno uwierzyć, bo trochę to pachnie jasnowidztwem – przyznała restauratorka.
Przy okazji gwiazda TVN odniosła się do krytycznych i hejterskich komentarzy, których jest coraz więcej. – Powiem szczerze, że za hejt tobym zamykała w więzieniu. Radzę sobie tak, że u siebie absolutnie blokuję te osoby. Jeśli mają rację, wchodzę z nimi w dyskusję, jeśli to jest racjonalne, budujące. (…) Ale jeśli jest to tylko po to, żeby się poczuć lepiej, bo komuś się zrobiło krzywdę, a samemu jest się skrzywdzonym przez życie, to te osoby powinny mieć jakieś prace społeczne – podsumowała restauratorka.
Czytaj też:
"To są choroby psychiczne". Mocne słowa o LGBT w kultowym programie TVN-uCzytaj też:
Anita Włodarczyk dołącza do "Dzień Dobry TVN"