Nie bez powodu to, co zwykliśmy nazywać „podbojem Dzikiego Zachodu”, w amerykańskiej historiografii nosi miano „wojen indiańskich”. „Horyzont. Rozdział 1” to zatem opowieść o wojnie. Decydujące starcie dopiero nadejdzie (przed nami kolejne filmy z planowanej przez Kevina Costnera amerykańskiej sagi – „Rozdział 2” w sierpniu), ale krwawe preludium już rozgrywa się na ekranach kin.
Costner rozpoczyna swą opowieść w chwili, gdy uwaga białych jest chwilowo odwrócona od ziem na Zachodzie, bo są zajęci wyrzynaniem siebie nawzajem. Trwa wojna secesyjna, dowodzący wojskowym obozem na pograniczu płk Houghton (Danny Huston) nie dość, że nie ma wystarczających sił, by strzec bezpieczeństwa osadników, to jeszcze musi oddać sporą część żołnierzy armii walczącej z gen. Lee. Apacze tymczasem atakują: masakrują ludność osady Horizon. Kawaleria pod wodzą por. Gephardta (Sam Worthington) przybywa, by policzyć trupy. Nieliczni ocalali dzielą się na trzy grupy: jedni szukają schronienia w wojskowym obozie (jak świeżo owdowiała Frances, którą gra Sienna Miller), inni chcą zemścić się na Indianach, pozostali zamierzają odbudować osadę. Twierdzą, że nie mają dokąd iść. Twierdzą, że to ich ziemia. Indianie także są podzieleni: młodzi chcą zabić każdego, kto wkroczy na tereny Apaczów. Starsi wierzą w pokojowe współistnienie. Wiemy, jak skończy się ta historia.
Upór i nadzieja
Osada Horizon to – jak można się domyślać z klipu promującego „Rozdział 2”, którym kończy się „Rozdział 1” – miejsce, gdzie ostatecznie splotą się losy licznych bohaterów opowieści Costnera. A jest tych nitek do splecenia wiele. Prostytutka Marigold ucieka przed zemstą okrutnego rodu Sykesów. Pomaga jej tajemniczy przybysz Hayes Ellison (w tej roli sam Kevin Costner), o którym nie wiemy wiele. Owszem, godny jest zaufania. Ale czym tak naprawdę się zajmuje? Do kogo pisze tęskne listy? Przez wielkie równiny jedzie karawana wozów pełnych nowych osadników – wiedzie ją Matthew Van Weyden (Luke Wilson). I tak dalej. W montażu scen z nadchodzącej części drugiej pojawiają się nowe twarze, w tym Giovanni Ribisi jako tajemniczy drukarz, którego ulotki prędzej czy później trafiają w ręce każdego bohatera „Horyzontu”. Czy jego ogłoszenie zachęcające do osiedlania się na ziemiach Apaczów to wyraz lekkoduchostwa czy może jakiegoś spisku, a może po prostu ktoś zarabia na sprzedaży marzeń? W tle dostajemy jeszcze chińskich robotników budujących kolej, zdesperowanych poszukiwaczy złota, indiańskich i meksykańskich przewodników w służbie białych (często obiekt rasistowskiej pogardy).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.