Mieszkańcy tego afrykańskiego kraju idą dzisiaj do urn. Od ponad 40 lat u władzy pozostaje tam jedna partia polityczna, ZANU-PF. Jednak już w poprzednich wyborach, które były pierwsze od odsunięcia od władzy wieloletniego prezydenta, Roberta Mugabe, główne ugrupowanie opozycyjne zdobyło aż 44 proc.
Agencja Reutera ocenia, że "nadzieje na wyjście z chaosu ekonomicznego i poprawę sytuacji w kraju są nikłe".
Zamieszki w Zimbabwe?
Zdaniem obserwatorów i politologów istnieje ryzyko pojawienia się przemocy, jeśli wyniki głosowania nie zadowolą dotychczasowych władz. W obliczu takich przewidywań biskupi, ustami swojego przedstawiciela odpowiedzialnego przy konferencji episkopatu za sprawy dotyczące sprawiedliwości i pokoju, nawołują do poszanowania demokratycznych procesów. Chodzi tutaj o zachowanie świętości ludzkiego życia – podkreśla hierarcha. Równocześnie zaznacza, że wzięcie udziału w głosowaniu stanowi wyraz miłości do ojczyzny oraz powinno być uznane przez obywateli za ich obowiązek.
„Drodzy Zimbabwejczycy, pokornie prosimy was, abyście pozostawali wciąż tolerancyjni, pełni szacunku dla innych i pokojowo nastawieni podczas wyborów, a także po ogłoszeniu ich wyników” – stwierdza bp Nyandoro w specjalnym oświadczeniu. Hierarchowie mają nadzieję, że taki apel trafi do serc nie tylko prostych ludzi, ale przede wszystkim przywódców ugrupowań politycznych.
Dzisiejsze głosowanie w Zimbabwe ma wyłonić nowy parlament i nowego prezydenta. Jeśli jednak żaden z kandydatów na głowę państwa nie osiągnie większości bezwzględnej, druga tura wyborów jest zaplanowana na 2 października. Z ramienia konferencji episkopatu rozmieszczono przy urnach 1,5 tys. niezależnych politycznie obserwatorów.
Czytaj też:
Historyczny szczyt BRICS. Putin zapowiada dedolaryzację światowej gospodarki