Całe zamieszanie rozpoczęło się od wniosku Janusza Hańderka, byłego szef Komisji Rewizyjnej, który zaapelował o głosowanie inną metodą niż za pomocą maszynek, ponieważ według niego urządzenia nie gwarantują tajności głosowania, czego wymaga statut. Taką formę głosowania postulował również jedyny kontrkandydat Zbigniewa Bońka Józef Wojciechowski. Delegaci opowiedzieli się jednak przygniatającą większością głosów za elektronicznym systemem głosowania (93 głosy za, 18 przeciw). Po takim wyniku były właściciel Polonii Warszawa opuścił walne zgromadzenie delegatów, ponieważ jak stwierdził, nie chce uczestniczyć w "farsie".
- Dlaczego tak mało było osób za głosowaniem do urny? Bo taka była forma głosowania, nagrywana, jawna. Wielu delegatów jest bojaźliwych. W tej formule, elektronicznej, ja uczestniczył nie będę. Ani teraz, ani nigdy. Chodziło o fair play. Nawet kupiliśmy urnę, mamy kotarę. Można było zrobić to głosowanie w sposób oczywisty. Na salę już nie wrócę - powiedział Wojciechowski.
Po krótkim zamieszaniu okazało się jednak, że Wojciechowski nie wycofał swojej kandydatury. Wiadomo jednak, że będzie chciał dochodzić swoich praw w sądzie.
kg
sport.pl/dorzeczy.pl