Lewicowy dokumentalista Michael Moore wyprodukował film, którym zadarł z własnym środowiskiem. Pokazał manipulacje wokół odnawialnych energii.
W stanie Vermont na północnym wschodzie USA odbywa się Festiwal Solarny. Oto święto energii odnawialnej; miejsce, gdzie prorocy odejścia od paliw kopalnych mogą wysławiać do woli alternatywne źródła energii, a producenci ogniw słonecznych reklamują swoje produkty. Jest scena, są muzycy, koncerty, a wszystko zasilane energią słoneczną. A przynajmniej tak zapowiadano. W pewnym momencie zachmurzyło się, zaczął padać deszcz. Za sceną zapanowało poruszenie. To organizatorzy szybko podłączyli i uruchomili dieslowski generator prądu. Okazał się jednak za mało wydajny, w związku z czym ostatecznie trzeba było scenę podłączyć do normalnej sieci elektrycznej.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.