W ostatnich tygodniach na półwyspie coraz częściej dochodzi do tajemniczych eksplozji. 9 sierpnia – na lotnisku wojskowym w Saki, kluczowym dla nalotów na Ukrainę. 16 sierpnia wyleciały w powietrze magazyn amunicji oraz podstacja transformatorowa w Dżankoj. Wybuch uszkodził linię kolejową. Tego samego dnia doszło do eksplozji na lotnisku wojskowym w miejscowości Hwardijśke, a 18 sierpnia – w Kerczu oraz na lotnisku wojskowym Belbek. Oficjalnie Kijów nie przyznał się do ataków. Jednak triumfalne wypowiedzi najważniejszych ukraińskich polityków, którzy coraz śmielej mówią o deokupacji półwyspu, dawały wiele do myślenia. Zełenski zaapelował do Ukraińców przebywających na Krymie, aby nie zbliżali się do obiektów wojskowych. Rosjanie początkowo przekonywali, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. W końcu jednak w wypowiedziach samozwańczego premiera Krymu padło słowo „dywersja”. Wreszcie według CNN Kijów dostał od USA zgodę na atakowanie celów na okupowanym półwyspie. I to właśnie Kijów za tymi eksplozjami stoi.
Panika rośnie
Krym to od dawna perła w koronie rosyjskiego imperium. Po aneksji półwyspu Putin notował rekordowe poparcie. Nawet opozycyjni politycy niechętnie potępiają aneksję w obawie o utratę poparcia. Perła zarówno pod względem turystycznym, jak i militarnym. Kurort i baza wojskowa. Niedostępna twierdza. Teraz jednak jej mit się burzy. Po kolejnych atakach Rosjanie masowo uciekają z półwyspu. 15 sierpnia, a więc już dzień przed kolejnym atakiem, odnotowano rekordowe ruchy na moście Krymskim – w ciągu jednego dnia do Rosji wyjechało 38 297 samochodów. Panika rośnie, a mieszkańcy przestają wierzyć, że Moskwa zapewni im bezpieczeństwo. A Ukraińcy zapowiadają nawet zniszczenie mostu. Z technicznego punktu widzenia to mało prawdopodobne, ale już same groźby robią swoje. Choćby lekkie uszkodzenie mostu byłoby ogromną, propagandową rysą na wizerunku Putina, dla którego budowa połączenia drogowego z półwyspem była flagową inwestycją.
A jak przez ostatnie osiem lat wyglądało życie na Krymie? Ludność Krymu rośnie po zajęciu przez Rosję. Przed aneksją Sewastopol liczył 400 tys. mieszkańców. Pełniący obowiązki gubernator miasta (Sewastopol jest miastem wydzielonym) w kwietniu przekazał, że liczba ta wynosi już 700 tys. Ukraiński rząd uważa, że nowi mieszkańcy to żołnierze i ich rodziny. Moskwa wysyła ich na półwysep, aby zamienić miejscową ludność migrantami z Rosji. Tak aby w przypadku ewentualnego powtórnego referendum nie musieć nadmiernie fałszować wyników.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.