Śmierć polskiego żołnierza. Starcia z grupami agresywnych migrantów. Awantura o użycie broni na granicy. Strach mieszkańców Podlasia, napotykających grupy cudzoziemców z Azji czy Afryki koczujących na przystankach autobusowych. Niemiecka policja odsyłająca nielegalnych migrantów do Polski. Widać wyraźnie, że kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej, wywołany sztucznie latem i jesienią 2021 r., a następnie na pewien czas wyciszony w związku z budową muru i wybuchem wojny na Ukrainie, rozgorzał na nowo.
Z perspektywy czasu trzeba szukać powiązań między kryzysem 2021 r. a inwazją na Ukrainę. Być może wtedy był to test odporności państw NATO i UE na zagrożenia hybrydowe. Mogło również chodzić o wywołanie w Polsce nastrojów antyimigranckich, aby utrudnić przyjęcie ukraińskich uchodźców. Inny ewentualny cel to odwrócenie uwagi od Ukrainy. Względnie – skupienie sił i środków Zachodu na uszczelnianiu granicy z Białorusią zamiast na pomocy Ukraińcom. Jeśli rzeczywiście tak było, to pomysłodawcą kryzysu był Putin. Możliwe jednak, że inicjatywa początkowo należała do Łukaszenki. Mógł on samodzielnie dążyć do rozszczelnienia granicy (jak to już kiedyś robił), żeby wymusić od UE pieniądze na jej uszczelnienie (i stać się białoruskim Erdoğanem), a także po to, żeby wynegocjować zniesienie sankcji. Rosja być może tylko wsparła tę akcję, chcąc zrealizować przy okazji własne (powyżej wymienione) cele.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.