"Kazano mi wejść do oddziału, gdzie leżał stos trupów wysokości metra i kałuże krwi. Mnie i matce kazano wejść na zwłoki. Matka weszła pierwsza i widziałam, jak SS-man strzelił jej w tył głowy i jak upadła. Weszłam za nią i upadłam, nie czekając, aż żołnierz do mnie strzeli. Strzelił jednak, raniąc mnie w prawe ramię. Po mnie około dwudziestu osób musiało wchodzić na stos, zanim je rozstrzelano. Na mnie upadło kilka zwłok, tylko głowę miałam nieprzykrytą".
Tymi słowami Wiesława Chełmińska opisała swój osobisty wymiar tragedii, która stała się udziałem mieszkańców Woli, ofiar największego ludobójstwa polskiej ludności cywilnej dokonanego przez Niemców. To tylko jedno świadectwo z setek podobnych, opublikowanych w internetowym repozytorium „Zapisy terroru” (www.zapisyterroru.pl). Zebrali je pracownicy Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, instytucji powołanej pięć miesięcy temu przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego z inicjatywy podsekretarza stanu dr hab. Magdaleny Gawin.
Oczami zwykłych ludzi
Na zapisy terroru składają się zeznania złożone przed Główną Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce przez świadków i ofiary zbrodni. Świadectwa zbrodni sowieckich pochodzą z materiałów Instytutu Hoovera. Jednym z celów ośrodka jest indywidualizacja losów ludności cywilnej. – Zwróćmy uwagę, że na większości pomników, tablic pamiątkowych poświęconych ofiarom terroru na ludności cywilnej nie ma nazwisk ludzi, ale jest jedynie informacja o liczbie pomordowanych. To typowe dla czasów PRL. Upamiętniano czyn zbrojny, los narodu, społeczeństwa, zapominając przy tym o indywidualnym wymiarze tragedii – mówi wiceminister Gawin.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.