Dyktatura Stefana Kisielewskiego byłaby twardą dyktaturą zdrowego rozsądku gospodarczego, która raczej szybciej niż później doprowadziłaby państwo polskie do wielkości i potęgi, a nas – jego obywateli – do dobrobytu – tak sylwetkę najznakomitrzego felietonisty PRL kreśli w wydaniu specjalnym Ludzie. Do Rzeczy Piotr Gabryel.
- Stefan Kisielewski od najmłodszych lat był nieuleczalnie chory na Polskę. Polska, jej los, jej dobro zawsze zaprzątały jego umysł. Mam wrażenie, że publicystykę polityczną uprawiał, jeśli nie wyłącznie
to w każdym razie głównie z tego właśnie powodu: by się zajmować Polską.Doglądaniem jej spraw, podpowiadaniem kierunku, w którym – jego zdaniem – powinna zmierzać, chłostaniem wszystkich, którzy sprowadzali nasze państwo na nie właściwą, a w każdym razie nie najlepszą drogę.
(...) W odróżnieniu od działającego w PPS ojca, wcześnie zaczął zdradzać znacznie bardziej konserwatywne, prawicowe poglądy; stał się wręcz – jak wskazuje Kazimierz M. Ujazdowski – „filoendekiem”. Z pasją za to kultywował rodzinne tradycje literackie – jego ojciec Zygmunt był felietonistą i pisarzem, a stryj Jan August twórcą kilku dramatów oraz współtwórcą i dyrektorem kabaretu Zielony Balonik. Stefan Kisielewski, choć z wykształcenia był muzykiem, a w marzeniach widział się właśnie jako kompozytor i/lub pisarz, i choć jednym oraz drugim bywał, do historii przeszedł jako najznakomitszy felietonista PRL.
(...)
Kisielewski nie wstąpił do „Solidarności” („jej robotniczy rodowód mnie trochę odstręcza” – uznał), a potem nie uległ czarowi Okrągłego Stołu (bo ten „sprezentował zbiór pobożnych życzeń bez pokrycia, a nie konkretny projekt zmiany ustroju własnościowego”). Od początku marzyła mu się kontrewolucja kapitalistyczna, burżuazyjna (…).
Kluczem do wielkości i potęgi państwa – to zwykł powtarzać z godną podziwu regularnością niemal całe swoje życie – jest wielkość i potęga jego gospodarki. Bez niej o silnej pozycji Polski w Europie można tylko marzyć. A znów nie da się zbudować silnej gospodarki, gdy przedsiębiorstwa nie są prywatne, bo państwowa własność zawsze jest mniej efektywna, mniej nowatorska, mniej innowacyjna.
I to dlatego Stefan Kisielewski nawoływał do jak najszybszego odwrócenia zmian wprowadzonych w komunistycznej Polsce, do błyskawicznej prywatyzacji. (...)
"Kisiel - liberał dyktator" w wydaniu specjalnym Ludzie. Do Rzeczy.