Banderowcy siedzą cicho, ale wciąż są groźni
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Banderowcy siedzą cicho, ale wciąż są groźni

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim rozmawia Maciej Pieczyński

MACIEJ PIECZYŃSKI: W rozmowie z liderem jednego z zespołów rockowych z zachodniej Ukrainy poruszyłem temat rzezi wołyńskiej. Muzyk padł nagle na kolana i przeprosił za zbrodnie UPA. Po chwili chwycił mnie za rękę i zażądał, bym klękał i przepraszał za akcję „Wisła”. To jest dobra droga do pojednania?

KS. TADEUSZ ISAKOWICZ-ZALESKI: Nie można stawiać znaku równości między ludobójstwem dokonanym przez zbrodniarzy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS-Galizien i ukraińskich organizacji kolaboranckich a akcją „Wisła”, którą przeprowadził polski rząd komunistyczny, gdyż było to przymusowe przesiedlenie, nie mordowanie. Poza tym rządu komunistycznego nikt w Polsce nie gloryfikuje, a na Ukrainie kult OUN-UPA jest oficjalnie wprowadzony w życie przez uchwałę parlamentu w Kijowie. 

Ukraińcy mają do nas z kolei pretensje o oszukanie Petlury, burzenie cerkwi…

Też nie można tu stawiać znaku równości, bo ludobójstwa Polaków, obywateli polskich innej narodowości, np. Żydów, Ormian i Czechów, dokonanego w latach 1939–1947 nic nie usprawiedliwia. Tak jak Holokaustu Żydów dokonanego przez Niemców i ich kolaborantów. Oczywiście władze II RP popełniały błędy, ale Ukraińcy z OUN robili, co mogli, aby zaogniać sytuację. Jedna z dwóch frakcji OUN, banderowska, nazywana tak od nazwiska jej szefa, Stepana Bandery, dokonywała w okresie międzywojennym aktów terroru, do których zaliczyć należy m.in. zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego i posła Tadeusza Hołówki. Obaj byli piłsudczykami i chcieli ugody z Ukraińcami. Banderowcy zabijali też tych swoich rodaków, którzy chcieli zgody z Polakami, np. Iwana Babija, dyrektora gimnazjum ukraińskiego we Lwowie i szefa Akcji Katolickiej. Te działania były tym samym co obecny terroryzm islamski w Europie. (...)

FOT. BOGDAN KREZEL/FORUM

Cały artykuł dostępny jest w 21/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także