Według wyliczeń dziennika w Polsce jest ok. 370 tys. osób, które zarabiają miesięcznie ponad 11 tys. zł na rękę i nie odprowadzają składek do ZUS. Jeśli ustawa o zniesieniu limitu 30-krotności wejdzie w życie, to zarobki najbogatszych ulegną niewielkiej obniżce, ale za to ich przyszłe emerytury poszybują do poziomu niewyobrażalnego dla przeciętnego Kowalskiego – czytamy.
Dziennik podaje przykład prezydenta Andrzeja Dudy, którego pensja wynosi prawie 20 tys. 400 zł miesięcznie. Po zniesieniu limitu składek jego wynagrodzenie będzie niższe o ok. 1500 zł, ale gdy przejdzie na emeryturę, ZUS będzie musiał mu wypłacać 34 tys. zł co miesiąc. Zyska więc 7 tys. zł.
"Dla porównania przeciętne miesięczne świadczenie emerytalno-rentowe wypłacane w pierwszym półroczu 2019 r. wyniosło jedynie 2236,84 zł! Średnio każdy statystyczny emeryt potrzebowałby zatem 15 miesięcy, aby uzbierać sumę, którą Duda dostanie w miesiąc!" – czytamy w gazecie.
"SE" wziął pod lupę również zarobki Mateusza Morawieckiego. Premier otrzymuje miesięcznie co najmniej 14 673,24 zł brutto. Zniesienie limitu 30-krotności podniesie jego emeryturę o 5185 zł brutto.
Tymczasem w przypadku prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej Włodzimierza Hereźniaka, którego miesięczne wynagrodzenie wynosi 60 tys. zł miesięcznie, nowe przypisy oznaczają emeryturę wyższą aż o 18 tys. zł – wylicza tabloid.
Czytaj też:
Sondaż: Konfederacja osłabia PiS, rośnie Lewica i PSL