Rzezie i pogromy cz. I
  • Marek Jan ChodakiewiczAutor:Marek Jan Chodakiewicz

Rzezie i pogromy cz. I

Dodano: 
Prof. Marek Jan Chodakiewicz
Prof. Marek Jan Chodakiewicz Źródło: PAP / Rafał Guz
Cyberonuca || Od końca 1918 r. wojska niemieckie i austro-węgierskie ewakuowały się na zachód. Powstała niebezpieczna próżnia, którą wnet napełniły mordy, rabunki, gwałty i podpalenia. Nakręciło to dodatkowo mechanizmy anarchii w Intermarium.

Im dalej na wschód tym większy chaos i przemoc. Oddolny terror bezrządu tlił się stale i wybuchał cyklicznie w większe lub mniejsze orgie rzezi i łupieży. Gdziekolwiek pokazali się bolszewicy, tam szła potężna fala czerwonego terroru od góry. Rozstrzeliwano bezlitośnie wszelkich przeciwników, wysyłano „wrogów klasowych," nawet dzieci, do robót niewolniczych. Wnet przymus pracy państwowej – czyli niewolniczej dla bolszewików – stał się powszechną rzeczywistością sowiecką. Linią polityczną napędzającą te ekscesy był tzw. „komunizm wojenny." Była to tak naprawdę pierwsza, choć w końcu nie udana, próba zaprowadzenia komunistycznego raju na ziemi w Rosji. Jego podstawą było połączenie „czerwonego terroru" z bezlitosną eksploatacją miast i wsi, a szczególnie konfiskata płodów rolnych od chłopów. Do tego doszła świadoma działalność inflacyjna rządu czerwonego. Towarzysz Gerogii L. Pyatiakov nawoływał aby drukarnie wyzyskiwać jak karabin maszynowy drukując ruble bez umiaru. Miało to doprowadzić do zaniku pieniądza jako znaku jutrzenki komunizmu. Polityka ta rujnowała wszystkich, oprócz wodzów rewolucji, którzy prosperowali na nędzy ludzkiej. Pieniądze stały się bezwartościowe. Richard Pipes obliczył, że między 1 stycznia 1917 r. a 1 stycznia 1923 r. „ceny poszły w górę sto milionów razy."

W rezultacie pojawił się powszechny głód. Reglamentowano żywność i wszystkie inne materiały. Ludzie bez oficjalnego zatrudnienia mieli wielki problem aby przeżyć bowiem nie dostawali kartek na jedzenie. Czerwoni zlikwidowali nie tylko wszelką własność prywatną, a szczególnie zakłady i inne miejsca pracy, ale również wszelkie instytucje charytatywne. Naturalnie reakcją na prześladowania i próby eksterminacji konfiskatami jedzenia była kontrprzemoc. Ponieważ w miastach dochodziło do rozdawnictwa przez władze komunistyczne jedzenia i innych produktów „za darmo," jak również zlikwidowano czynsze i inne opłaty, proletariat miast był spacyfikowany, a strajki coraz rzadsze. Również terror w mieście miał inny charakter niż na wsi. W tym pierwszym miejscu skierowany był selektywnie przeciw tzw. „bywszym ludiom" oraz „liszeńcom" (pozbawionym praw), czyli dawnym elitom, a w tym szlachcie, urzędnikom, przedsiębiorcom i inteligencji. Ofiary te raczej nie stawiały oporu zbrojnego. Wybuch antybolszewickiej przemocy szczególnie dotyczył wsi. Opór wobec bolszewików wynikał tam również z tego, że przeciętny chłop „dostał" od czerwonych mniej niż pół hektara ziemi, a teraz grożono mu konfiskatą nawet tego skrawka. Czerwoni brali zakładników i roztrzeliwali. W zasadzie wiosną, latem i jesienią 1918 r. Armia Czerwona poszła na otwartą wojnę z chłopami imperium rosyjskiego. Podkreślmy: partia, która reprezentowała mniej niż 1% ludności rozpadającego się imperium zaatakowała 90% ludności, bo taki procent stanowili wieśniacy.

Przemoc czerwona napędzała nie tylko stosunki społeczne, ale również i działania polityczne. W obliczu śmierci głodowej wyłonił się concensus kontrrewolucji. Naturalnie miał on rozmaite oblicze w rozmaitych zakątkach i niestety nie doszło nigdy do ogólnokrajowego zjednoczenia kontrrewolucyjnych postaw społecznych i politycznych. Mieliśmy więc do czynienia z wielką decentralizacją rozmaitych objawów antybolszewickich wysiłków, a w tym i zbrojnych.

Watażkowie rozmaitej prowinencji pojawili się w miastach i miasteczkach. Niektórzy kontrolowali całe połacie imperium, nawet całe dawne gubernie. Biali, czerwoni, czarni i zieloni walczyli między sobą bezpardonowo. Rosyjska scena polityczna stała się miejscem galimatiasu taktycznych przymierzy podyktowanych bieżącymi zagrożeniami raczej niż strategicznymi przemyśleniami. Czarni to anarchiści, zieloni to agrarni populiści, a biali oznaczali monarchistów. Aby bardziej zagmatwać obraz, wielu z rzekomych „białych" wcale nie było zwolennikami caryzmu, choćby byli liberałami-kadetami. Mogli oni być nawet po prostu nie-bolszewickimi czerwonymi: na przykład, eserami. Stało się tak bowiem komuniści uznali wszystkich swoich przeciwników za „białych." I koministyczna propaganda utrwaliła taką nomenklaturę.

Oprócz rosyjskich rewolucjonistów i kontrrewolucjonistów, rozmaite grupy etno-kulturowe stworzyły własne formacje zbrojne, choćby Kozacy czy Czeczeńcy. Dodając do powszechnego chaosu i ci podzielili się na czerwonych i białych, czy zielonych. Mimo wszystko jednak w powszechnym morzu rosyjskiej anarchi zdyscyplinowany oddział składający się z mniejszości etnicznej mógł odegrać rolę języczka u wagi, a nawet odwrócić układ sił. Tak sprawa się miała z Legionem Czechosłowackim, który wypełniał rozkazy Ententy na Syberii, czy ze strzelcami łotewskimi, którzy przeszli na stronę bolszewików i stali się trzonem Czeka. Tym sposobem niesamowita ilość „armii ochotniczych" pokazała się na scenie. Wśród nich w Intermarium wyróżniał się niemiecki Freikorps i oddziały polskie, jak również Rosjanie monarchistyczni, albo po prostu nie-bolszewiccy. Obok nich przewijali się rozmaici byli jeńcy wojenni, czy zdemobilizowani żołnierze, którzy starali się wrócić do domu, zdobyć sławę i fortunę oraz obalić czerwonych, bądź kogokolwiek dzierżącego władzę w okolicy. A często również chętnie wszystkich zrabować.

Każdy zabijał bez litości swoich przeciwników politycznych albo osoby, które były uznane za takowe. Walka klas nakładała się na walkę etnosów. Ziemianie i Żydzi zasłużyli na wątpliwe wyróżnienie bycia wrogami prawie wszystkich. Ziemianie wszelkich stanowili wąską warstwę ludności, głównie polskiego i rosyjskiego pochodzenia, a ich eksterminacja była prawie całkowita. Można zgadywać, że w Intermarium zginęło ich ponad 10,000 (wraz z rodzinami i domownikami).

W raczej lapidarny sposób zjawisko niemal powszechnej rzezi ziemian ujął lewicowy historyk:

"W rzeczywistości wojna domowa na prowincji zaczęła się przed rewolucją bolszewicką. Wiosną 1917 r. na Białorusi i Wołyniu zbrojni chłopi odrzucili wszelką władzę i podzielili ziemię między sibie. Powrót wielu żołnierzy, zradykalizowanych latami walk, importowało przemoc i rewolucję społeczną na wieś.... Na Wołyniu i Białorusi bandy uzbrojonych chłopów atakowały niemieckie garnizony, paliły polskie majątki ziemskie i dwory, ale również odmówiły uznania bolszewickich komisarzy przysłanych aby stanąć na czele oporu. To był agrarny bunt przeciw każdej władzy, rewolta zakorzeniona w społecznej i politycznej strukturze Rosji. Gdy tradycyjny cykl życia we wiosce padła pod nawałem fali rewolucyjnej, został on zastąpiony przez radykalizm rozsadzany przez żołnierzy... [-dezerterów, którzy] stali się naturalnymi przywódcami społeczności chłopskich. Przez wieki przyjmowali swój los prześladowanych, chłopi obecnie kompensowali sobie w krwawym buncie skierowanym przeciw każdemu, a w tym polskim ziemianom, Niemcom, ukraińskim siłom nacjonalistycznym, oraz żołnierzom sowieckim... Przemoc stała się mechanizmem obronnym aby chronić wioski i psychologicznym urządzeniem aby dać sobie radę ze stałym stanem niepewności."

Cdn

Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 17 lipca 2020

Czytaj też:
Hiszpański rząd oddaje hołd ofiarom koronawirusa w rycie masońskim

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także