Pewnie sporo czasu minie, zanim dowiemy się z pamiętników i dokumentów, czy kryzys polityczny zapoczątkowany długo odwlekanym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego wybuchł przypadkiem, czy też został – a jeżeli, to w jakim stopniu – sprowokowany świadomie. Sama treść wyroku nie mogła być inna, jeśli uszanowane miało być prawo i dawniejsze orzeczenia TK z czasów, gdy kierowali nim Andrzej Zoll i Andrzej Rzepliński. Ale po bez mała trzech latach obstrukcji ze strony Trybunału nikt nie chce wierzyć, że termin był przypadkowy. Powszechne jest mniemanie, że będące do przewidzenia reakcje na decyzję o odrzuceniu „przesłanki eugenicznej” zostały połączone w czasie z gwałtownym wzrostem zachorowań na COVID-19 celowo – czy to w przekonaniu, że strach przed zarażeniem ograniczy skalę protestów, czy też może właśnie po to, by choć trochę „przykryć” epidemię.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.