O dotacje z resortu kultury w ramach rekompensaty za poniesione straty związane z pandemią ubiegała się całkiem spora grupa celebrytów i ich menedżerów. Jak się okazało, przyznane kwoty dotacji mogły przyprawiać o zawrót głowy, a to, do kogo miałyby trafić, wzbudziło powszechne zdumienie i oburzenie. Na tyle duże, że minister wstrzymał wypłaty i postanowił raz jeszcze przyjrzeć się temu, jak zostały przydzielone. Ci celebryci, którzy znaleźli się na liście beneficjentów, nie kryją oburzenia takim obrotem sprawy.
– Mówienie, że to są za duże kwoty... Proszę sprawdzić, ile te firmy, które dostały dotacje, odprowadziły rok temu podatku od przychodu i podatku VAT. A ten podatek, który te firmy wypracowały, jest podatkiem, za który wszyscy inni żyją, są z niego opłacane szpitale i cała reszta – oburzyła się Agnieszka Hyży, celebrytka i żona Grzegorza Hyżego, muzyka, któremu przyznano dotację w wysokości 450 tys. zł. – Jestem ciekawa, ile podatku odprowadzają ci wszyscy „krzykacze” w ciągu roku, a korzystają z podatków tych, którzy więcej wypracują – dodała.
Nabuzowana emocjami żona, która pisze w Internecie, że garstka celebrytów utrzymuje 38 mln nierobów w kraju. Tak, to najlepsza forma zarządzania kryzysem, jaką można sobie wyobrazić.
Czytaj też:
Komu suknię, komu?