Trzecia fala wygasa i lada moment wrócimy do normalności, czy przeciwnie, za wcześnie jeszcze na optymizm?
Dr Michał Sutkowski: Ewidentnie powody do ostrożnego optymizmu są, ta trzecia fala wyhamowuje. Natomiast kluczowe jest, byśmy nie popadli w hurraoptymizm, czyli aby z dnia na dzień nie zrezygnowali ze środków bezpieczeństwa, a przede wszystkim kluczowe jest utrzymanie tempa szczepień. Natomiast tak – są optymistyczne wskaźniki. Po pierwsze – wyraźnie spada liczba stwierdzonych zakażeń. Wciąż jest wysoka śmiertelność, ale umierają ludzie, którzy zarazili się pod koniec marca i na początku kwietnia. Spada nieznacznie liczba zajętych łóżek covidowych, liczba hospitalizacji. Bardzo nieznacznie – to w zasadzie pierwsze jaskółki – zmniejsza się liczba zajętych respiratorów. A więc powody do optymizmu są. Natomiast jak wspomniałem – kluczowe jest utrzymanie tempa szczepień i pewnej ostrożności. Po to, by uniknąć czwartej fali, zabezpieczyć się przed negatywnym scenariuszem jesienią.
No właśnie, kwestia zabezpieczeń. Wicepremier Jarosław Gowin mówi o znoszeniu obostrzeń po majówce, o uruchomieniu wszystkiego. Inni mówią – spokojnie, należy poczekać. A jeszcze inni sugerują, że należałoby wprowadzić certyfikaty, tudzież paszporty covidowe dla zaszczepionych, żeby nie musieli oni przestrzegać obostrzeń, skoro już się zaszczepili.
Akurat do tego ostatniego pomysłu należy podejść z dużą dozą ostrożności. Z jednej strony jest argument, że skoro ktoś się zaszczepił, trudno go karać i narzucać mu obostrzenia. Ale też jest druga strona medalu – są ludzie, którzy z jakichś powodów nie mogą się zaszczepić. Nie zaszczepili się ze względów czy to zdrowotnych, czy to rocznikowych, bo ich rocznik jeszcze nie był poddany szczepieniom. I w takiej sytuacji no też nie powinno się karać tych ludzi. Natomiast to wszystko będzie przedmiotem debaty, a rozwiązania będą przyjęte zapewne na poziomie unijnym.
W takim razie – poluzować wszystko, ale w reżimie sanitarnym, czy może się jednak wstrzymać?
Należy poluzować, ale robić to stopniowo. Po krótkim lockdownie można by było otworzyć wszystko natychmiast. Jednak pamiętać należy, że lockdown był bardzo długi, w różnym natężeniu trwa już pół roku, od jesiennej fali wirusa. Zbyt szybkie otwarcie, mogłoby sprzyjać niebezpiecznym zachowaniom. Co zrozumiałe, po tak długim okresie zamknięcia. A jednocześnie choć fala wyhamowuje, choć liczba szczepień jest coraz większa, to zagrożenie wciąż istnieje, a wirusa w naturze jest całkiem sporo. Dlatego też uważam, że należy otwierać gospodarkę, to konieczność, ale trzeba to robić rozsądnie i stopniowo, etapami.
No tak, ale sytuacja na przykład w gastronomii jest tragiczna. Poza tym jak miałoby wyglądać takie otwieranie etapami?
W przypadku gastronomii można na przykład zacząć od ogródków – czyli klienci mogą jeść w restauracyjnych ogródkach, gdzie na powietrzu transmisja wirusa jest znacznie mniejsza, a nie w samym lokalu. Jesteśmy na dobrej drodze w walce z pandemią, rzecz w tym, by z niej nagle nie zboczyć.
Czytaj też:
Za tydzień decyzja ws. noszenia maseczek na świeżym powietrzu