Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok uniewinniający byłą posłankę Beatę Sawicką. Bez względu na kazuistyczne usprawiedliwienia tej decyzji, ewentualne słabości prokuratorskiej apelacji (skargi kasacyjnej?) etc. stoi on w rażącej sprzeczności z elementarnym poczuciem sprawiedliwości i ze zdrowym rozsądkiem. Takie wyroki niszczą zaufanie do aparatu sprawiedliwości, do całego państwa i deprawują życie publiczne.
Wina Sawickiej nie podlega dyskusji – zapis rozmowy, w której objawia swą prymitywną, cwaniacką mentalność, jakże powszechną w „klasie politycznej” (k..., ja też muszę z tego coś mieć!), oraz obszernie wykłada, jak się „robi biznes na służbie zdrowia”, jest powszechnie znany. Można go bez trudu znaleźć i odsłuchać w Internecie. Sawicka została, mówiąc obrazowo, złapana za rękę. A twierdzenia kolejnych sądów, że została złapana nieprzepisowo, są dla przeciętnego Polaka niezrozumiałe.
Tym bardziej że przypadkiem wyrok zbiegł się w czasie z innymi wydarzeniami podkreślającymi jego haniebny wymiar.
W kinach można akurat obejrzeć przebój zza oceanu „American Hustle”. Fabuła „amerykańskiego przekrętu” oparta jest na wydarzeniach prawdziwych – historii wielkiej operacji FBI, w ramach której wielu kongresmenom podstawiano agentów z propozycją korupcyjną – dokładnie w ten sam sposób, w jaki CBA podstawiło Sa- wickiej „agenta Tomka”. Po wyjściu z kina aż chce się zanucić (nieco, kosztem rymu, uwspółcześniając) słowa starej ballady Jana Krzysztofa Kelusa: „Rodzimej dosyć jest kanalii, by udowodnić nam raz jeszcze, że nie żyjemy w Ameryce”.
Raz jeszcze, bo przecież wyrok uniewinniający Sawicką to nie pierwszy incydent rujnujący zaufanie Polaków do wymiaru sprawiedliwości. (...)