Szymon Hołownia wskazywał, że "Polska jest podzielona, poorana polityką partyjną, pocięta na kawałki, napuszczana na siebie jedna z drugą". – Nas jest więcej – ludzi, którzy chcą w Polsce spokoju, przestrzeni i nadziei, a nie strachu, nienawiści czy złości – zapewniał.
Nawiązał też do marszu zorganizowanego w stolicy przez Platformę Obywatelską.
– Dzisiaj na marszu w Warszawie – obywateli, nie polityków, było 300, 400 tysięcy. Ale ile to jest elektoratu, 2 proc.? Trzeba powiedzieć sobie jasno, musi być nas więcej. Do wyborów musimy się zorganizować, my, ludzie którzy wiedzą, że różnorodność jest siłą. Chcemy zmiany i dalej tak być nie może. Idziemy ku czemuś, a nie tylko przeciwko komuś. Dzisiaj Polska jest jedna – od Leszna po Białą Podlaską, przez Warszawę i taka będzie także tej jesieni, tak jak była w czerwcu 1989 roku – podkreślał Hołownia.
"Co pan z tym Lesznem?"
Odniósł się też do tego, dlaczego 4 czerwca przyjechał do Lesza. Początkowo, polityk wcale nie planował maszerować w Warszawie, jednak on, a także lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zmienili zdanie po podpisaniu przez prezydenta ustawy ws. powołania komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce.
– Pytają mnie ciągle, czemu to Leszno. Co pan z tym Lesznem? Dlatego, że w 1989 roku była tu jedna z największych frekwencji w Polsce i 15 października powinno być dokładnie tak samo, a nawet jeszcze lepiej – wyjaśnił Szymon Hołownia.
Czytaj też:
Nad marszem opozycji przeleciał samolot z napisem "Do Berlina"