Rok temu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poprosiła włoskiego ekonomistę i polityka o stworzenie wielkiej strategii dla Europy. Przedstawiając go jako jednego z najwybitniejszych specjalistów od gospodarki na kontynencie, niemiecka polityk obwieściła wolę uczynienia, co tylko będzie trzeba, aby uczynić Europę bardziej konkurencyjną.
Zwrot "co tylko będzie trzeba" stanowił oczywiste nawiązanie do słynnego przemówienia Maria Draghiego z 2012 r., gdy jako szef Europejskiego Banku Centralnego obiecał ocalić euro przed potężnym kryzysem. Już w samym tym nawiązaniu uwidacznia się jednak zasadniczy problem z całą próbą naprawy unijnej gospodarki przez słynnego "Super Maria". Według eurokratów i medialnego głównego nurtu Draghi okazał się cudotwórcą i wizjonerem, który uratował całą wspólnotę przed katastrofą. Wybór na twórcę wielkiej strategii mającej na celu uratowanie Unii w chwili kolejnego wielkiego kryzysu mógł być więc tylko jeden. Istnieje też jednak zupełnie inna interpretacja działań, które Draghi podjął przed ponad dekadą. Zgodnie z nią były szef EBC wprawdzie zdołał czasowo powstrzymać kryzys, lecz swoją nieodpowiedzialną polityką masowego skupowania długu państw członkowskich stał się jednym z głównych winowajców obecnych gospodarczych niedomagań wspólnoty.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.