Pacewicz zaczyna swój tekst stwierdzeniem, że "już mecz otwarcia mundialu Rosja-Arabia Saudyjska (naftowych satrapów) stawia przed kochającymi demokrację fanami piłki spore wyzwanie". "Jakby tego było mało, mistrzostwa można oglądać wyłącznie w reżimowej TVP, a jeśli Polakom wygrać się uda, to ucieszy się Duda. Komu (i jak) w takim razie kibicować? Komu i jak osoba kochająca i futbol, i demokrację ma kibicować na Mistrzostwach Świata w Rosji?" – pisze dalej dziennikarz.
Następnie przedstawia siedem możliwych wariantów: Nikomu, bo w Polsce łamana jest Konstytucja, a w Rosji prawa człowieka; Nikomu, bo FIFA, bo kapitalizm, bo korupcja, bo sponsorzy, bo globalne ocieplenie itp., Naszym, pomimo tego, że w Polsce łamana jest Konstytucja; Niemcom, bo stabilność UE, bo solidne samochody; Islandii, bo to urocze państewko wielkości Lublina; Brazylii, wspierać faworytów, być osobą nudną; Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady.
Poradnik Pacewicza jest raczej żartobliwy (tak się nam przynajmniej wydaje), jednak z obrońcami demokracji nigdy nic nie wiadomo. Był już przypadek, kiedy przed kibicowaniem polskiej reprezentacji przestrzegano na poważnie. "Na fali narodowej euforii łatwo będzie można wzniecić festiwal polowań na wrogów Polski - "dziadków z Wehrmachtu". Aż strach wyobrazić sobie, co będzie się działo na scenie politycznej, kiedy Polska zdobędzie mistrzostwo Europy w piłce nożnej. Dlatego skompromitowanie się polskiej drużyny piłkarskiej podczas Euro 2016 jest w interesie antypisowkiej opozycji – pisał w 2016 roku wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego dr hab. Wojciech Krysztofiak.
"Jeśli Lewandowski strzeli wiele goli Niemcom, to Kaczyński, Duda i Szydło wykrzykną do swoich wyborców, iż „żaden Martin Schulz nie będzie już nam więcej pluł w twarz”. Polityka historyczna PiS odniesie swój pierwszy sukces równolegle ze zwycięstwami polskiej reprezentacji podczas Euro 2016" – przekonywał filozof.