– Zrobimy wszystko co naszej mocy, aby opanować ogień – komentował sytuację na południowym-wschodzie kraju, premier Grecji Aleksis Tsipras. Władze regionu, gdzie pożary wyrządziły największe szkody, apelują o pomoc do służb w innych państwach.
Bilans ofiar rośnie
Z danych Czerwonego Krzyża oraz regionalnych władz wynika, że dotychczas w pożarach zginęło co najmniej 50 osób. Wiele osób, w tym turystów, jest poszukiwana przez służby ratownicze. W ramach akcji ratowniczej w miejscowości Mati, służby ewakuowały ludzi zebranych na plaży helikopterami i łodziami.
Większość ofiar śmiertelnych to właśnie osoby, które znajdowały się w miejscowości Mati – około 40 kilometrów na północny-wschód od Aten i nie zdążyły uciec. Zginęły w swoich domach albo w samochodach, próbując wydostać się z terenu objętego pożarem.
Jak podaje BBC News, w pożarach ranne zostały też co najmniej 104 osoby, w tym 11 poważnie.
"Uciekaliśmy do morza"
Część mieszkańców Mati, którzy nie zdążyli ewakuować się wcześniej, przed ogniem uciakałaaż na plaże, albo nawet w morze. – Na szczęście było tam morze, weszliśmy do niego, bo ogień opanował wszystko aż do linii wody – mówił jeden z ocalałych, w rozmowie z BBC News.
– Mati już nie istnieje – komentowała inna ofiara pożarów, która w rozmowie z dziennikarzami greckiej stacji Skai TV, przyznała, że uciekając ze swojej miejscowości widziała spalone samochody i ciała.
W związku z sytuacją w regionie ogłoszono stan wyjątkowo, a do pomocy skierowano wszystkie służby. Aleksis Tsipras zwrócił się też o pomoc do państw europejskich, proszą o wsparcie w postaci sprzętu, ale także o pomoc strażaków.
Tymczasem na północy Europy, Polscy strażacy już pomagają szwedzkim służbom, które także walczą z falą pożarów.
Czytaj też:
Szwecja wzywa pomocy, Polska odpowiada. Ponad 40 wozów strażackich rusza na ratunek