„Rosyjska agresja może pogodzić Polskę i Ukrainę”
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

„Rosyjska agresja może pogodzić Polskę i Ukrainę”

Dodano: 
Protest przed ambasadą Rosji w Warszawie. Demonstracja związana jest z incydentem, do którego doszło 25 bm. rano na Morzu Azowskim
Protest przed ambasadą Rosji w Warszawie. Demonstracja związana jest z incydentem, do którego doszło 25 bm. rano na Morzu Azowskim Źródło: PAP / Paweł Supernak
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE || Jurij Panczenko pisze o polepszeniu relacji pomiędzy Warszawą a Kijowem. Zdaniem publicysty „Europejskiej Prawdy”, jedną z przyczyn może być widmo agresji ze strony Moskwy.

„Polacy zrozumieli, że w sytuacji zagrożenia wojskowego dla całego regionu nie czas jest mówić o problemach historycznych” – twierdzi Panczenko. Jego zdaniem niedawny incydent w Cieśninie Kerczeńskiej podziałał na Warszawę jak zimny prysznic. Stało się bowiem oczywiste, że zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej jest nadal aktualne, zaś do eskalacji może dojść w którymkolwiek momencie. Panczenko uważa, że obu stronom polsko-ukraińskiego sporu opłaca się kompromis. Na ten temat dziennikarz rozmawiał z Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz z Centrum Batorego. Na podstawie rozmowy powstał artykuł, opublikowany na łamach „Europejskiej Prawdy”. „Dla Ukrainy nieprzyjemną nowiną okazało się, że wsparcie ze strony Unii Europejskiej okazało się nie takie zdecydowane, jakby się tego oczekiwało. W tej sytuacji przyjaźń z Polską staje się jeszcze ważniejsza. Polska jest przecież wyraźnie zaniepokojona działaniami Rosji” – czytamy. Panczenko i Pełczyńska-Nałęcz zauważają, że Polska złagodziła ton wobec Ukrainy w sprawach historycznych. Nie oznacza to jednak, że awantura o przeszłość powinna zostać zamieciona pod dywan – wręcz przeciwnie, należy ją spokojnie rozwiązać, na możliwie najwyższym poziomie politycznym. Idealnym wariantem byłaby sytuacja, w której obie strony deklarują wolę zażegnania konfliktu historycznego, jednocześnie podkreślając, że nie jest on przeszkodą we współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa.

Dodatkowo, jak stwierdzają Panczenko i Pełczyńska-Nałęcz, Polska zdecydowała się na ustępstwa wobec Unii Europejskiej. Warszawa jakoby zrozumiała, że nie opłaca jej się współdziałanie z eurosceptyczną prawicą europejską. Po pierwsze, przykład poparcia Victora Orbana dla Donalda Tuska pokazuje, jak bardzo nietrwały i koniunkturalny jest to sojusz. Po drugie, większość europejskiej prawicy eurosceptycznej to ruchu o nieakceptowalnym dla Polski nastawieniu prorosyjskim. Po trzecie, wyniki wyborów samorządowych pokazały, że polskie społeczeństwo wciąż jest euroentuzjastyczne i w wielkich miastach chętnie głosuje na ugrupowania, szermujące probrukselską retoryką. Po czwarte, obserwowany w ostatnich latach zwrot PiS ku nacjonalizmowi i antyukraińskim ruchom kresowym nie opłacił się partii Kaczyńskiego – zyskując radykalny elektorat, traci ona szansę na pozyskanie wyborców centrowych. Oczywiście, wciąż pokutuje w Warszawie myślenie o UE jak o projekcie „niemieckiego imperializmu”, któremu należy się przeciwstawić. Jednak, jak czytamy w artykule Panczenki, zyskuje na znaczeniu również pragmatyczne podejście do zachodniego sąsiada, z którym Polska ma bardzo bliskie relacje gospodarcze. Dlatego też obóz „dobrej zmiany” w stosunku do Berlina waha się od sympatii do antypatii.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także