Wojny, te prawdziwe, gorące, niosące zniszczenie i śmierć, są zabójcze dla narodów tak samo jak dla gospodarki. Zimne wojny – wręcz przeciwnie. To coś takiego jak aerobik czy dieta kapuściana. Pierwsze uczucie może być nieprzyjemne, ale efekty są warte trudu. Jakkolwiek cynicznie by to zabrzmiało, powrót do wyścigu zbrojeń i realnej polityki może być ożywczy. Renesans rynku, zmitrężonego ćwierć wiekiem redystrybucji bogactwa w drodze do idyllicznej równości.
Zimna wojna to Korea, Wietnam, mur w Berlinie, ciemiężone narody Wschodu, chwila strachu na Kubie, ale dla Zachodu to jeden z najdłuższych boomów gospodarczych w historii. Lata 1949–1968 to ciągły wzrost notowań na giełdzie, eksplozja klasy średniej, wzrost realnych płac i rozkwit technologiczny. Realpolitik to nie tylko twarde zmagania na arenie międzynarodowej. To także pełne podporządkowanie wewnętrznej polityki społeczno-gospodarczej wyścigowi zbrojeń i utrzymaniu dominacji na świecie. Ta nowa zimna wojna przeorze zachodnią świadomość, zmieni priorytety. Sankcje, zbrojenia, szantaż energetyczny – wszystko to będzie wyznaczać nowe kierunki polityki gospodarczej. Rosja odmieni naszą cywilizację i kto wie, czy nie uzdrowi naszej gospodarki. (...)