Eksperci miażdżą propozycję PO. "Skomplikowane, wiele ograniczeń"

Eksperci miażdżą propozycję PO. "Skomplikowane, wiele ograniczeń"

Dodano: 
Andrzej Domański, minister finansów
Andrzej Domański, minister finansów Źródło: X / Ministerstwo Finansów
Wprowadzenie tzw. kasowego PIT-u to jedna z obietnic Platformy Obywatelskiej, zawarta w "100 konkretach na 100 dni rządów". Tymczasem eksperci krytykują pomysł.

"Przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków z tytułu zapłaconej faktury (kasowy PIT). Ministerstwo Finansów skierowało projekt do wykazu prac legislacyjnych rządu. Prowadzone są uzgodnienia wewnątrzresortowe" – czytamy na stronie 100konkretow.pl. Zgodnie z założeniem, wdrożenie takich rozwiązań miałoby poprawić sytuację firm, których kontrahenci spóźniają się ze spłatą zobowiązań.

Liczne wątpliwości

Tymczasem eksperci mają co do propozycji sporo zastrzeżeń. "Proponowane przez rząd przepisy są bardzo skomplikowane i przyniosą firmom dużo nowych obowiązków. Obawiam się, że chętnych do kasowych rozliczeń będzie niewielu, jeśli w ogóle" – mówi "Rzeczpospolitej" Sylwia Rzepka, ekspert Stowarzyszenia Księgowych w Polsce i współwłaścicielka biura rachunkowego Rzepka.

"Jak przedsiębiorcy zobaczą, ile ich czeka biurokracji, to szybko im się kasowego PIT odechce" – wskazuje Piotr Juszczyk, doradca podatkowy w inFakcie. Zwraca uwagę, że w zapowiedziach kasowa metoda miała oznaczać rozliczanie przychodu i podatku dopiero po zapłacie przez klienta (a nie tak jak teraz – już po sprzedaży), a z projektu wynika, że i tak podatku nie unikniemy, bo po dwóch latach (albo w razie likwidacji biznesu) trzeba będzie przychód wykazać, nawet jeśli klient nadal nie zapłacił. – Kasowa metoda nie oznacza więc zwolnienia z PIT, tylko jego odroczenie – mówi.

– Najtrudniejsze będzie sprawdzanie każdej faktury, zarówno przychodowej, jak i kosztowej (bo wydatki też trzeba rozliczać dopiero po zapłacie), z kontem bankowym – zauważa Sylwia Rzepka.

Prawo do kasowego PIT będą mieli tylko przedsiębiorcy prowadzący działalność samodzielnie, a nowa metoda ma być stosowana wyłącznie w transakcjach między firmami.

– Widać, że rząd chce spełnić wyborczą obietnicę, ale zamierza zrobić to tak, aby za mocno nie ucierpiał budżet państwa – podsumowuje Grzegorz Gębka, doradca podatkowy w kancelarii GTA.

Czytaj też:
100 tysięcy nielegalnych migrantów w Polsce? Żakowski szokuje: To jest pryszcz
Czytaj też:
Były szef KE: Można przeprowadzić rozszerzenie UE bez zmian traktatów

Źródło: rp.pl
Czytaj także