Rafako zdecydowało o niezwłocznym złożeniu wniosku o ogłoszenie upadłości w związku z utratą zdolności do wykonywania wymagalnych zobowiązań. Powodem upadłości jest – według komunikatu spółki – utrata "zdolności do wykonywania wymagalnych zobowiązań, która ma charakter trwały, a tym samym oznacza, iż została spełniona przesłanka upadłościowa".
Spółka wydała obszerny komunikat, w którym tłumaczy swoją decyzję. Jednym z powodów utraty płynności jest brak możliwości uzgodnienia z najważniejszymi wierzycielami zasad zmiany zobowiązań na akcje spółki lub innych, alternatywnych, scenariuszy restrukturyzacji zobowiązań, które pozwoliłyby odzyskać zdolność pozyskiwania finansowania zewnętrznego na realizację przyszłych zamówień. W ocenie zarządu, podjęcie uchwały o niezwłocznym złożeniu wniosku o ogłoszenie upadłości jest w obecnych okolicznościach jedynym możliwym rozwiązaniem umożliwiającym ochronę prawnie uzasadnionych interesów zarówno Rafako, jak i wszystkich jego interesariuszy, w szczególności jego wierzycieli, akcjonariuszy oraz pracowników. W Rafako zatrudnionych jest około 900 osób.
Minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski powiedział w TOK FM, że odpowiedzialność za sytuację w firmie spoczywa na jej zarządzie, ponieważ Rafako nie jest kontrolowane przez jego resort.
Stańczuk: Oczywiście mam pretensje
Tymczasem prezes Rafako Maciej Stańczuk w rozmowie z money.pl wskazuje jednak, że dla firmy nie było wsparcia ze strony resortu przemysłu. – Premierowi Tuskowi zawdzięczamy bardzo dużo. Tej spółki już by nie było półtora roku temu, gdyby nie interwencja werbalna premiera, która umożliwiła wtedy de facto, że usiedliśmy do stołu negocjacyjnego z Tauronem i wypracowaliśmy ugodę w sprawie budowy bloku 910 MW w Jaworznie i jego uruchomienia – mówi.
Stańczuk stwierdza, że "trudno wymagać od premiera, który zajmuje się sprawami państwa, a w ostatnich dwóch tygodniach wiadomo, że przede wszystkim katastrofą powodziową, żeby się zajmował sprawami pojedynczej spółki".
– Państwo powinno w jakiś sposób działać i kontrolować spółki Skarbu Państwa. Tych spółek mamy masę, stanowczo za dużo. I te spółki chyba są przez kogoś kontrolowane. Spółka JSW Koks to spółka córka koncernu JSW, czyli największej grupy górniczej w Polsce. Jeśli się pan mnie pyta, czy mam pretensje do kogoś, to oczywiście – w tym sensie, że – mimo wielu prób kontaktu również z organem nadzorującym spółki JSW Koks i samym JSW – nie doszło do spotkania – wskazuje prezes Rafako.
"Nie znaleźli chwili na rozmowę"
– Nie rozumiem też, że urzędnicy państwa polskiego nie znajdują chwili czasu na rozmowę i pozwalają, żeby stosowane były jakieś zupełnie dzikie i wrogie metody zabijające funkcjonowanie spółek. Decyzja, którą podjął zarząd JSW Koks, jest po prostu działaniem również na szkodę ich spółki – nie kryje oburzenia Maciej Stańczuk.
Jak dodaje, Rafako zabrano "55 milionów złotych, egzekwując zabezpieczenie kontraktu. My uważamy, że zrobili to w sposób bardzo, bardzo wątpliwy. W ten sposób się nie działa i nie podejmuje takich decyzji w sytuacji, kiedy jest sfinalizowane 99 proc. projektu inwestycyjnego, bo tym ostatnim elementem była już synchronizacja budowanego przez nas bloku z siecią".
Czytaj też:
Polski gigant składa wniosek o upadłość. Pracę może stracić 900 osób