Przypomnijmy, że w poniedziałek policja zatrzymała osobę podejrzaną o dokonanie profanacji wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej w Płocku. Znana aktywistka Elżbieta Podleśna (kobieta wyraziła zgodę na publikację swojego nazwiska i wizerunku), rozklejała plakaty, przedstawiające sprofanowany wizerunek Matki Boskiej z tęczową aureolą. Kobieta usłyszała zarzut z artykułu 196 Kodeksu karnego – dot. obrażania uczuć religijnych.
Podleśna, jak można się było spodziewać, szybko stała się nową bohaterką lewicy i oczywiście "Gazety Wyborczej", której udzieliła wywiadu. Kobieta opisuje w nim czynności wykonywane z nią przez policję tuż po zatrzymaniu i przewiezieniu do Komendy Miejskiej Policji w Płocku.
– Zabrano mi rzeczy do depozytu, musiałam zdjąć biustonosz i włożyć go do koperty. Kazano mi zdjąć rajstopy, ale odmówiłam – relacjonuje. Podleśna przyznaje, że po tym, jak usłyszała zarzut z art. 196 Kk, odmówiła składania wyjaśnień. – Nie czuję się winna – podkreśla.
Kobieta żali się "Wyborczej", że została potraktowana jak "najgorszy kryminalista". – Gdyby nie poczucie godności, którego nie może dotknąć żaden minister oraz to, że mamy adwokatów, którzy odbierają telefon o szóstej rano i są gotowi rzucić wszystko i przyjechać na przesłuchanie, to nie wiem, w jakim byłabym stanie. Potraktowano mnie jak najgorszego kryminalistę. Tylko dlatego, że ktoś zainicjował nagonkę na osoby homoseksualne. Nie zapominajmy, że o to w tym chodzi. O zrównanie orientacji psychoseksualnej z przestępstwami. Mnie zrównano z ludźmi, którzy dokonują rabunków i napadów – kwituje.
Czytaj też:
Co obraża uczucia religijne Dominiki Wielowieyskiej?