Damian Cygan: Karol Nawrocki wystartuje w wyborach prezydenckich jako kandydat obywatelski z poparciem PiS. Dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego zdecydowała się na taką formułę?
Andrzej Anusz: Po pierwsze, ze względów formalnych. Dr Nawrocki jestem prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, a ustawa o IPN zabrania mu członkostwa w partii. Po drugie, chodzi o próbę poszerzenia grupy wyborców o osoby, które nie do końca identyfikują się z PiS. To strategia mająca na celu maksymalizację wyniku Nawrockiego już w pierwszej turze.
Czy to może się udać?
Konkurenci bedą sklejać Nawrockiego z PiS i mówić, że to nominat prezesa Kaczyńskiego. Zresztą już to robią. A moim zdaniem to od samego Nawrockiego i przebiegu kampanii będzie zależało, na ile on da sobie taką gębę przykleić. Sądzę, że ma szanse wyjść z tego obronną ręką.
Czy był pan zaskoczony tak dużym zwycięstwem Rafała Trzaskowskiego w prawyborach w KO? Radosław Sikorski sromotnie je przegrał, i to już drugi raz.
Tak, natomiast pierwsze prawybory odbywały się w Platformie Obywatelskiej, która wówczas deklarowała się jako partia konserwatywno-liberalna. Teraz mieliśmy prawybory w Koalicji Obywatelskiej i wiadomo, że środowiska lewicowe ją tworzące głosowały na Trzaskowskiego. Moim zdaniem to wpłynęło na bardzo zły wynik Sikorskiego, który do tych prawyborów dobrze się przygotował, podjął realną walkę. Dodatkowo w jego kampanię bardzo zaangażował się Roman Giertych ze swoimi ludźmi, co dla lewego skrzydła KO było dodatkowym elementem mobilizacyjnym, żeby zagłosować przeciwko Sikorskiemu.
Wszystkie najważniejsze ugrupowania przedstawiły już swoich kandydatów, została tylko Lewica. Kto ma największe szanse na nominację?
Lewica jest dzisiaj podzielona, bo Partia Razem wyszła z klubu. W moim przekonaniu będziemy mieli do czynienia z próbą wystawienia dwóch kandydatów. W Nowej Lewicy mówi się o minister Agnieszce Dziemianowicz-Bąk, wicemarszałek Senatu Małgorzacie Biejat i wicepremierze, ministrze cyfryzacji Krzysztofie Gawkowskim. Partia Razem jest skazana na wystawienie własnego kandydata, dlatego że jej nieobecność w wyborach prezydenckich oznacza brak możliwości budowania poparcia, struktur. Kandydatem Razem może być Adrian Zandberg.
Jak pan ocenia aferę ze studiami Szymona Hołowni na Collegium Humanum? Marszałek Sejmu zasugerował, że jeśli stoją za tym służby specjalne, to dojdzie do bardzo poważnego kryzysu zaufania w koalicji.
Hołownia jest w sytuacji trochę podobnej do Partii Razem. Uznał, że musi kandydować w wyborach prezydenckich, żeby budować poparcie dla swojego środowiska politycznego. Gdyby zdecydował się nie kandydować, jego potencjalni wyborcy w większości poparliby Trzaskowskiego. A to mogłoby rozpocząć destrukcję w klubie parlamentarnym. W związku z doniesieniami o Hołowni i Collegium Humanum zwróciłem uwagę na jego ostrą wypowiedź, w której stwierdził, że "nie tak się umawialiśmy". Tak jakby sugerował, że ta informacja miała mieć charakter poufny i ktoś mu "obiecał", że nie wypłynie. Mówił też o służbach i prokuraturze. Twierdzenie ze strony drugiej osoby w państwie, że służby podległe rządowi, który partia Hołowni popiera, zostały zaangażowane w kampanię prezydencką, to bardzo poważny zarzut, który bije wprost w układ rządzący i z którego trudno mu będzie się wycofać. Sytuacja jest więc rozwojowa i może się jeszcze zaostrzyć.
Czytaj też:
Siemoniak o Hołowni: Wypowiedź ministra Bodnara zamyka sprawę
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.