Wywiad z Izabelą Koprowiak, dziennikarką "Przeglądu Sportowego", odbija się w mediach szerokim echem. W rozmowie z dwumiesięcznikiem "Press" oskarża ona innego, byłego już redaktora gazety o molestowanie i nieobyczajne zachowanie. Według Koprowiak, jeden z przykrych incydentów, którego sprawcą był jej przełożony, miał miejsce na wyjeździe służbowym.
– Gdy jechaliśmy samochodem, zaczął mnie łapać za udo. Kiedy bardzo dosadnie powiedziałam mu, by zabierał ręce, nazwał mnie k... i swoim paziem – wyjawia dziennikarka.
Dalej Koprowiak tłumaczy, że oficjalnie nie zgłosiła tego wydarzenia, ale poinformowała o nim innego przełożonego. Sprawa ucichła. Dopiero po dwóch latach, po innym oburzającym wyskoku, dziennikarz stracił pracę.
– Dwa lata później, po innym wyskoku tego dziennikarza, ówczesny naczelny zaczął mnie dopytywać o sytuację z 2016 roku. Opowiedziałam, jak było. Ten dziennikarz stracił swoją funkcję, podobno również z tego powodu - dodaje Koprowiak. Jak wyznaje, ma do siebie pretensje, że bardziej nie naciskała na stanowcze wyciągnięcie konsekwencji. – Teraz zrobiłabym burzę – mówi dziennikarka "PS".
Inni dziennikarze wyrażają w mediach wyrazy solidarności z Izabelą Koprowiak.
"To fakt, że ludzie, którzy zazwyczaj produkują po kilkadziesiąt twittów dziennie od wczoraj milczą. Jakby liczyli, że problem zniknie. No chyba nie zniknie. #MeToo" – napisał na Twitterze Szymon Jadczak, dziennikarz TVN24.
Koprowiak nie ujawniła nazwiska dziennikarza, który miał ją molestować.
Czytaj też:
"To była mądra decyzja". Szokujące słowa Kidawy-Błońskiej